niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 30

- Puyi! – krzyknęłam i wpadłam w silne ramiona legendarnego obrońcy.
- Co jest, księżniczko? – okręcił mnie w powietrzu i uśmiechnięty odstawił na ziemię.
- A nie mam dzisiaj zajęć, więc przyszłam na trening chłopaków. Idziesz ze mną?
- No jasne. Pośmiejemy się z nich – objął mnie ramieniem i już po chwili siedzieliśmy na trybunach, oglądając poczynania pierwszej drużyny.
- Co słychać? Jak się czujesz z tym kolanem?
- A, już lepiej. Operacja nie będzie potrzebna. Ty mi lepiej powiedz, jak ci się układa z Tello – popatrzył na mnie wyczekująco. Przez te kilka miesięcy mojego pobytu w Barcelonie, zakumplowałam się z chłopakami i ze sztabem, a Carles stał się dla mnie jak brat. Wiedziałam, że mogłam mu powiedzieć o wszystkim, a jeśli tylko ktoś by mnie skrzywdził, prawdopodobnie skończył by w gazetach jako ofiara słynnego byłego obrońcy - Carlesa Puyola.
- Carles, co ja mam ci powiedzieć, co? – śmiałam się – Że jest nam cudownie? Że nie wyobrażam sobie bez niego życia? Że traktuje mnie jak księżniczkę, troszczy się o mnie? Że na każdym kroku pokazuje, jak bardzo mnie kocha, jak mu zależy? Że jest wręcz idealny? Że czuję się przy nim bezpiecznie?
- A jest tak?
- Tak, właśnie tak jest – oparłam się o jego ramię.
- Wiesz, Cristian był swego rodzaju casanovą, ale od kiedy cię poznał… A wiem, bo jeszcze wtedy grałem z nimi… - westchnął – Sama zresztą wiesz, że nawet dziecko nie spowodowało, że się uspokoił, ustabilizował. Lorenie nie udało się go zatrzymać, ale wszyscy widzieliśmy, jak ona go wykorzystywała i może to dlatego w końcu się z nią rozstał. Ale wtedy w czerwcu zaczął chodzić cały w skowronkach, nie tułał się już tak po barach, nie imprezował na potęgę, nie wyrywał wszystkich lasek. Mało tego – on w ogóle nikogo już nie podrywał! Pomyślałem, że jakaś dziewczyna musiała mu zawrócić w głowie. Sądziłem, że po twoim wyjeździe wszystko wróci do normy, ale się myliłem. On oszalał na twoim punkcie. Szczeniak wpadł po uszy – uśmiechnęliśmy się oboje, kiedy zorientowaliśmy się, że trening dobiegł końca.
- Idziemy do nich? – zapytałam z nadzieją.
- Pewnie, muszę cię oddać w ręce twojego rycerza. – walnęłam go w ramię – No dobra, twojego piłkarza.
- O proszę, kogo moje oczy widzą? – wyszedł ku nam Mascherano – Starego dziada coś przyciągnęło z powrotem na boisko – zaśmiali się i przybili piątkę.
- Javier, widziałeś gdzieś może… - urwałam, bo poczułam mocny uścisk w talii.
- Kogo? – zapytał brunet – Czyżbyś szukała mnie? – wyszczerzył się.
- Już nieważne. – obróciłam się do niego i namiętnie pocałowałam, na co piłkarze zareagowali gwizdami.
- No to kiedy ślub, zakochańce? – objął nas Messi.
- Jak wybierzemy ładne obrączki – rzucił mój facet i klepnął mnie w tyłek, za co dostał kuksańca.
- Czy ja o czymś nie wiem? – dopytywał Bartra – Cris, czemu nie mówiłeś, że musimy ci zorganizować wieczór kawalerski? A poza tym jako twój świadek…
- Ej, stop, panowie! – krzyknęłam.
- Przymknijcie się już, bo mi jeszcze ją wystraszycie i co wtedy? Nie będziecie się bawić na naszym weselu – śmiał się Katalończyk.
- I ja się do nich nie wprowadzę – dodał Marc.
- I nie będziemy bawić ich ślicznych dzieci… - marudził Alves.
- Tello? – popatrzyłam na niego wyczekująco.
- Meli, no co ja mam ci powiedzieć? Tym pacanom się czasem tak nudzi, że zaplanowali nam już całą przyszłość – pocałował mnie łapczywie i znowu odezwały się gwizdy.
- Zaprojektowaliśmy ci nawet suknię ślubną – wtrącił się Geri, podając mi skrawek papieru.
- Geri, słońce, jakbyś pokazał to Shak, to mogę się założyć o twoje nowe auto, że nigdy w życiu by za ciebie nie wyszła – powiedziałam, a wszyscy piłkarze zanieśli się śmiechem.
- Dobra, to my idziemy się przebrać, Kochanie. Poczekasz na mnie parę minut?
- Parę minut? – prychnęłam – Ty nigdy nie wyszedłeś jeszcze z szatni przed upłynięciem pół godziny – zachichotałam, a Katalończyk wytknął w moją stronę język i razem z Marciem udał się w stronę wyjścia z murawy. Kroczyłam powoli, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć. Obróciłam się w jego stronę. Moim oczom ukazał się przystojny Brazylijczyk z irokezem na głowie.
- Co jest, Ney? – uśmiechnęłam się przyjaźnie do chłopaka.
- Wiesz, Melisa… Bo ja… - podrapał się po głowie.
- No co ty?
- Nie obraź się, ale muszę cię o to zapytać. – powiedział poważnie – Wiesz, że ci debile są dla mnie jak rodzina i w tym również Cristian.
- No tak, wiem – przytaknęłam.
- Posłuchaj… Czy ty myślisz o nim tak na poważnie? – zaczerwienił się – No wiesz.
- Neymar… - westchnęłam – Powinieneś za to pytanie oberwać, - zachichotałam – ale masz to szczęście, że cię lubię, więc cię oszczędzę. Ale wracając do sedna sprawy… Tak, myślę o nim na poważnie. To jest właśnie ten facet, z którym chcę się zestarzeć – posłałam mu lekki uśmiech, a ten mnie mocno przytulił.
- Nie masz nawet pojęcia, jak się cieszę. Jesteście cudowną parą, a Tello świata poza tobą nie widzi. – spojrzał mi prosto w oczy – Opiekuj się nim, Mel – rzucił i odszedł w stronę pomieszczenia, w którym zapewne wariowali teraz jego „kumple z pracy”.

***

            Wiedziałam, że chłopcy żartowali, ale na słowo „ślub” coś się we mnie poruszyło. Może i nasz związek nie był długi, bo stuknęły nam dopiero dwa miesiące, ale prawda była taka, że zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wtedy w kawiarence na Camp Nou. Zaprzyjaźniliśmy się, byliśmy ze sobą blisko, nie mieliśmy żadnych tajemnic. No może poza jedną – nie powiedzieliśmy sobie, jak wielkim uczuciem się wzajemnie obdarzaliśmy. Po kilku latach Cristian nie wytrzymał i w końcu to z siebie wykrztusił. Bał się, że może mnie w ten sposób bezpowrotnie stracić, ale zupełnie niepotrzebnie. Może to zabrzmieć głupio, bo przecież byłam w międzyczasie związana z Karolem i z Błażejem, ale tak naprawdę kochałam tylko Tello. Nie wierzyłam, że on mógł też coś do mnie czuć, więc usiłowałam zdusić to uczucie w zarodku. Na całe szczęście mi się to nie udało. Dlaczego na szczęście? To proste – ponieważ teraz miałam najwspanialszego na świecie faceta! Przy nim całe zło świata przestawało dla mnie istnieć. Byliśmy tylko my. Ja, on i nasza miłość.
- Co tak myślisz, Kochanie? – zamruczał mi do ucha i wtedy właśnie się zorientowałam, że film, który oglądaliśmy w telewizji dobiegł końca. Cholera, nie pamiętałam nawet tytułu! Jak to możliwe?
- A nic. – pogłaskałam go po udzie – Tak sobie wyobrażałam, jakby wyglądał dzisiaj świat, gdyby Piqué został projektantem zamiast piłkarzem. – zaśmialiśmy się oboje – I jakie mam szczęście – podniosłam głowę z jego klatki piersiowej i złączyłam nasze usta.
- Nie, Kochanie, to ja mam szczęście, że tu ze mną jesteś. – przytulił mnie mocno i teraz razem leżeliśmy na jego kanapie w salonie – Wiesz, - zaczął niepewnie – tak sobie pomyślałem, że zbliżają się święta i może… spędzilibyśmy je we dwójkę? – spytał z nadzieją – Pojechalibyśmy tylko spotkać się z małą i przy okazji byś ją poznała. A potem byłbym tylko do twojej dyspozycji – cmoknął mnie w szyję.
- Cris, szkoda tylko, że mówisz to dopiero teraz.
- Bo dopiero przed chwilą przyszło mi to do głowy. – uśmiechnął się, ale po chwili posmutniał – Masz już jakieś plany, tak?
- Tak jakby. – skrzywiłam się – Od połowy lipca nie widziałam się z rodziną i obiecałam im, że przyjadę na święta – obróciłam się w jego stronę i pogładziłam wierzchem dłoni policzek, na którym gościł jednodniowy zarost.
- Cóż, mam spóźniony refleks i będę musiał za to odpokutować – wtulił się we mnie jeszcze mocniej.
- Ale, chwila. Mam pewien pomysł – powiedziałam już nieco żywszym głosem.
- Jaki? – mruknął.
- Moglibyśmy pojechać do Carloty zanim wyjadę. Lot mam w wigilię, więc myślę, że powinniśmy się wyrobić.
- Skoro masz lot dopiero dwudziestego czwartego, a ja mam ostatni mecz dziewiętnastego i ty tego samego dnia kończysz zajęcia przed przerwą świąteczną, to już dwudziestego pojechalibyśmy do Madrytu, a prosto stamtąd do Sabadell – wyszczerzył się.
- Do Sabadell? A po co? – zdziwiłam się, bo wiedziałam, że mój ukochany pochodził z tego miasta, ale nie miałam pojęcia, co mu chodziło po głowie.
- Pojedziemy do moich rodziców. Zrobimy sobie takie rodzinne święta przed świętami – wytłumaczył.
- Do… twoich… rodziców? – jąkałam się.
- Tak. Chciałbym, żebyś ich poznała. No i mam cię im w końcu zamiar oficjalnie przedstawić. – pocałował mnie w czoło, a potem spojrzał na mnie i delikatnie dodał – Nie podoba ci się mój plan…
- Cris, to nie tak, że on mi się nie podoba, tylko zabrakło w nim pewnego ważnego punktu.
- Jakiego?
- Tego, co będzie dwudziestego czwartego. – zaśmiałam się, a widząc skonsternowaną minę mojego partnera, rzuciłam – W wigilię, po śniadaniu pojedziemy na El Prat, przejdziemy odprawę i polecimy do Wrocławia, skąd odbierze nas Larysa – cmoknęłam go rozbawiona w nos. Wyglądał, jakby nadal analizował powoli każdą część mojej wypowiedzi. I chyba go olśniło.
- My? – pokiwałam twierdząco głową – Naprawdę chcesz, żebym pojechał z tobą do Polski? I chcesz, żebym…
- Tak, wariacie. Chcę, żeby moi rodzice i cała rodzina poznali faceta, który skradł moje serce już ładnych kilka lat temu.
            Zaczęliśmy się namiętnie całować. Katalończyk obsypywał każdy skrawek mego ciała pocałunkami. Zostawiał mokre ślady na szyi, dekolcie, brzuchu. Wziął mnie na ręce i, nie zaprzestając żadnej z wcześniejszych czynności, zaniósł mnie i położył na wygodnym, dużym łóżku. Ściągnęłam mu koszulkę i masowałam jego idealnie wyrzeźbiony tors, kiedy chłopak nagle sobie o czymś przypomniał.
- Bilety! – wydarł się i pobiegł po laptopa, z którym zaraz wrócił do naszego „gniazdka” – Do Madrytu już zamawiam, a ty w tym czasie podaj mi numer swojego lotu do Wrocławia, to ja zadzwonię zaraz na lotnisko i spróbuję załatwić bilet koło ciebie – posłał mi cudowny uśmiech, którym się od razu zaraziłam.
            Brunet wszystko załatwiał, a ja poszłam się umyć. Próbowałam się odprężyć, ale pewne myśli nie dawały mi spokoju. A co będzie, jeśli Carlota mnie nie polubi? Na porozumienie z Loreną nawet nie liczyłam, ale przecież Carli to najważniejsza dla Tello osoba na świecie. Jeśli musiałby wybierać między nami dwoma, to oczywiste, że wybrałby własną córkę. Każdy by tak przecież postąpił, prawda?

Cóż, pozostawała mi nadzieja, że może nie zrażę do siebie dziewczynki. Zawsze miałam dobry kontakt z dziećmi. Dużo młodsza siostra Błażeja wręcz mnie uwielbiała. Ale ja miałam poznać Carlotę – córkę mojego chłopaka i nie ma tu nic do znaczenia, czy Zuzia mojego byłego mnie lubiła czy też nie. To nie siostra Cristiana tylko jego CÓRKA! Do cholery! Co ja wyprawiałam? W co ja się pakowałam? Facet z dzieckiem? To nie w moim stylu… A jednak. Dla niego byłam w stanie zmienić swoje zasady.






CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

***

No i mamy trzydziesty! ;D
Obiecałam legendę i macie - Carles Puyol.
Jest też odrobina Neya, o którą tak prosiłyście.
Pragnę uspokoić miłośniczki Juniora
i ogłosić, że mam pomysł na nowe opowiadanie
z tym właśnie Brazylijczykiem w roli głównej ;)
Na kolejny rozdział przewidziałam trochę wyznań.
Jak myślicie? Lorena i Melisa się dogadają?
I jak zareaguje Carlota?
Piszcie w komach ;)
Buziaki ;*

12 komentarzy:

  1. Przepraszam, że nie tu trochę nie było, ale już wracam i na pewno zostanę do końca :D Poprzednie rozdziały były cudowne, a zwłaszcza jedna akcja (if you know what i mean :D ) Jak ja się cieszę, że w końcu się odważyli wyznać to, co czują :) Pique projekt, 3 razy nie :D Mam nadzieję, że doczekamy się ślubu :) Mam dziwne wrażenie, że będą jakieś spiny i komplikacje z Loreną.. Jeśli będzie Neymar to ja jestem bankowo :D Ehh, co sadzisz o losowaniu LM ? ; > Czuję, że w Madrycie mocno zmniejszył się budżet ;) Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do losowania, to chyba lepiej wpaść na Bayern w półfinale niż w finale ;) Zobaczymy, co będzie. Trzymamy kciuki i vamos <3

      Usuń
  2. *.* *.* *.* *.* *.* Twoje opowiadanie jest CUDOWNE. Nie czytałam jeszcze takiego opowiadania !! Dzięki za Ney'a i fajnie by było jakbyś zaczęła pisać te opowiadanie o Ney'u. Byłabym bardzo szczęśliwa, choć i tak już jestem, bo było go trochę! Weny i motywacji żebyś napisała te moje wymarzone opowiadanie o Juniorze ;* Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz mi za co dziękować ;) Opowiadanie o Neyu powoli zaczynam pisać, ale najpierw chcę sobie nakreślić taką ogólną fabułę, schemat, żeby nie musieć w trakcie przerywać czy zawieszać bloga, bo bardzo bym tego nie chciała. :) Z pewnością Was poinformuję na którymś z blogów o ruszeniu historii z Neymarem. ;*

      Usuń
  3. Jak się lekko czyta, że oni są tacy szczęśliwi. ;D kolejne opowiadanie o Neymarze się szykuje? No świetnie ;D haha. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że u mnie tysiąc pomysłów na minutę ;) Jeszcze trochę będą szczęśliwi :D

      Usuń
  4. Tak przyjemnie się czyta, że oni są szczęśliwi ^^ aż samemu na pyszczek wstępuje uśmieszek :D do tego moje serduszko bije szybciej na myśl, że będziesz pisała kolejne (skąd ty dziewczyno czerpiesz tyle wspaniałych pomysłów?! :D) opowiadanie ^^ I to o Neymarze ^^
    Rozdział tak jak zawsze perfekcyjny! <3 I tak jak zawsze czekam niecierpliwie na kontynuację ;** <3/neyforever18

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perfekcyjny? Nie wydaje mi się, ale cieszę się, że Ci się podoba. :D A co do pomysłów - sama nie wiem. Tak jakoś wpadają mi do głowy i już. Gorzej z czasem i ich realizacją.

      Usuń
  5. Cudeńko <3
    Chyba mała polubi Mel ;3 Oby XD
    Czekam na kolejny! ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. No no puyola to sie raczej nie spodziewalam:)
    Przeczytalam twoje wczesniejsze opowiadanie o juniorze i naprawde bylo swietne a raczej jest:D
    czekam na kontynuacje tamtego co pojawil sie pprolog oxczywiscie na kolejne o neyu i na cd tego bo czytajac twoje 'wypociny':) stwierdzam ze idzie ci calkiem konkretnie i przyjemnie sie czyta ;D
    Mam nadzieje se dobrze zrozumialas ma wypowiedzz:)
    Do nastepnego ;`####

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i że przyjemnie się czyta. ;-) Z Carlesem to był właśnie taki zamiar, aby zaskoczyć. Ale spokojnie, on się jeszcze pojawi. :-D Z jakąś kontynuacją postaram się wpaść na bloga jeszcze w tym tygodniu ;*

      Usuń