- Puyi! – krzyknęłam i wpadłam w silne
ramiona legendarnego obrońcy.
- Co jest, księżniczko? – okręcił mnie w
powietrzu i uśmiechnięty odstawił na ziemię.
- A nie mam dzisiaj zajęć, więc przyszłam
na trening chłopaków. Idziesz ze mną?
- No jasne. Pośmiejemy się z nich – objął
mnie ramieniem i już po chwili siedzieliśmy na trybunach, oglądając poczynania
pierwszej drużyny.
- Co słychać? Jak się czujesz z tym
kolanem?
- A, już lepiej. Operacja nie będzie
potrzebna. Ty mi lepiej powiedz, jak ci się układa z Tello – popatrzył na mnie
wyczekująco. Przez te kilka miesięcy mojego pobytu w Barcelonie, zakumplowałam
się z chłopakami i ze sztabem, a Carles stał się dla mnie jak brat. Wiedziałam,
że mogłam mu powiedzieć o wszystkim, a jeśli tylko ktoś by mnie skrzywdził,
prawdopodobnie skończył by w gazetach jako ofiara słynnego byłego obrońcy -
Carlesa Puyola.
- Carles, co ja mam ci powiedzieć, co? –
śmiałam się – Że jest nam cudownie? Że nie wyobrażam sobie bez niego życia? Że
traktuje mnie jak księżniczkę, troszczy się o mnie? Że na każdym kroku
pokazuje, jak bardzo mnie kocha, jak mu zależy? Że jest wręcz idealny? Że czuję
się przy nim bezpiecznie?
- A jest tak?
- Tak, właśnie tak jest – oparłam się o
jego ramię.
- Wiesz, Cristian był swego rodzaju
casanovą, ale od kiedy cię poznał… A wiem, bo jeszcze wtedy grałem z nimi… -
westchnął – Sama zresztą wiesz, że nawet dziecko nie spowodowało, że się
uspokoił, ustabilizował. Lorenie nie udało się go zatrzymać, ale wszyscy widzieliśmy,
jak ona go wykorzystywała i może to dlatego w końcu się z nią rozstał. Ale
wtedy w czerwcu zaczął chodzić cały w skowronkach, nie tułał się już tak po
barach, nie imprezował na potęgę, nie wyrywał wszystkich lasek. Mało tego – on
w ogóle nikogo już nie podrywał! Pomyślałem, że jakaś dziewczyna musiała mu
zawrócić w głowie. Sądziłem, że po twoim wyjeździe wszystko wróci do normy, ale
się myliłem. On oszalał na twoim punkcie. Szczeniak wpadł po uszy –
uśmiechnęliśmy się oboje, kiedy zorientowaliśmy się, że trening dobiegł końca.
- Idziemy do nich? – zapytałam z nadzieją.
- Pewnie, muszę cię oddać w ręce twojego
rycerza. – walnęłam go w ramię – No dobra, twojego piłkarza.
- O proszę, kogo moje oczy widzą? – wyszedł
ku nam Mascherano – Starego dziada coś przyciągnęło z powrotem na boisko –
zaśmiali się i przybili piątkę.
- Javier, widziałeś gdzieś może… - urwałam,
bo poczułam mocny uścisk w talii.
- Kogo? – zapytał brunet – Czyżbyś szukała
mnie? – wyszczerzył się.
- Już nieważne. – obróciłam się do niego i namiętnie
pocałowałam, na co piłkarze zareagowali gwizdami.
- No to kiedy ślub, zakochańce? – objął nas
Messi.
- Jak wybierzemy ładne obrączki – rzucił
mój facet i klepnął mnie w tyłek, za co dostał kuksańca.
- Czy ja o czymś nie wiem? – dopytywał
Bartra – Cris, czemu nie mówiłeś, że musimy ci zorganizować wieczór kawalerski?
A poza tym jako twój świadek…
- Ej, stop, panowie! – krzyknęłam.
- Przymknijcie się już, bo mi jeszcze ją
wystraszycie i co wtedy? Nie będziecie się bawić na naszym weselu – śmiał się Katalończyk.
- I ja się do nich nie wprowadzę – dodał
Marc.
- I nie będziemy bawić ich ślicznych
dzieci… - marudził Alves.
- Tello? – popatrzyłam na niego
wyczekująco.
- Meli, no co ja mam ci powiedzieć? Tym
pacanom się czasem tak nudzi, że zaplanowali nam już całą przyszłość –
pocałował mnie łapczywie i znowu odezwały się gwizdy.
- Zaprojektowaliśmy ci nawet suknię ślubną
– wtrącił się Geri, podając mi skrawek papieru.
- Geri, słońce, jakbyś pokazał to Shak, to
mogę się założyć o twoje nowe auto, że nigdy w życiu by za ciebie nie wyszła –
powiedziałam, a wszyscy piłkarze zanieśli się śmiechem.
- Dobra, to my idziemy się przebrać,
Kochanie. Poczekasz na mnie parę minut?
- Parę minut? – prychnęłam – Ty nigdy nie
wyszedłeś jeszcze z szatni przed upłynięciem pół godziny – zachichotałam, a
Katalończyk wytknął w moją stronę język i razem z Marciem udał się w stronę
wyjścia z murawy. Kroczyłam powoli, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie za
łokieć. Obróciłam się w jego stronę. Moim oczom ukazał się przystojny Brazylijczyk
z irokezem na głowie.
- Co jest, Ney? – uśmiechnęłam się
przyjaźnie do chłopaka.
- Wiesz, Melisa… Bo ja… - podrapał się po
głowie.
- No co ty?
- Nie obraź się, ale muszę cię o to
zapytać. – powiedział poważnie – Wiesz, że ci debile są dla mnie jak rodzina i
w tym również Cristian.
- No tak, wiem – przytaknęłam.
- Posłuchaj… Czy ty myślisz o nim tak na
poważnie? – zaczerwienił się – No wiesz.
- Neymar… - westchnęłam – Powinieneś za to
pytanie oberwać, - zachichotałam – ale masz to szczęście, że cię lubię, więc
cię oszczędzę. Ale wracając do sedna sprawy… Tak, myślę o nim na poważnie. To
jest właśnie ten facet, z którym chcę się zestarzeć – posłałam mu lekki
uśmiech, a ten mnie mocno przytulił.
- Nie masz nawet pojęcia, jak się cieszę.
Jesteście cudowną parą, a Tello świata poza tobą nie widzi. – spojrzał mi
prosto w oczy – Opiekuj się nim, Mel – rzucił i odszedł w stronę pomieszczenia,
w którym zapewne wariowali teraz jego „kumple z pracy”.
***
Wiedziałam,
że chłopcy żartowali, ale na słowo „ślub” coś się we mnie poruszyło. Może i
nasz związek nie był długi, bo stuknęły nam dopiero dwa miesiące, ale prawda
była taka, że zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wtedy w
kawiarence na Camp Nou. Zaprzyjaźniliśmy się, byliśmy ze sobą blisko, nie mieliśmy
żadnych tajemnic. No może poza jedną – nie powiedzieliśmy sobie, jak wielkim
uczuciem się wzajemnie obdarzaliśmy. Po kilku latach Cristian nie wytrzymał i w
końcu to z siebie wykrztusił. Bał się, że może mnie w ten sposób bezpowrotnie
stracić, ale zupełnie niepotrzebnie. Może to zabrzmieć głupio, bo przecież
byłam w międzyczasie związana z Karolem i z Błażejem, ale tak naprawdę kochałam
tylko Tello. Nie wierzyłam, że on mógł też coś do mnie czuć, więc usiłowałam
zdusić to uczucie w zarodku. Na całe szczęście mi się to nie udało. Dlaczego na
szczęście? To proste – ponieważ teraz miałam najwspanialszego na świecie
faceta! Przy nim całe zło świata przestawało dla mnie istnieć. Byliśmy tylko
my. Ja, on i nasza miłość.
- Co tak myślisz, Kochanie? – zamruczał mi
do ucha i wtedy właśnie się zorientowałam, że film, który oglądaliśmy w
telewizji dobiegł końca. Cholera, nie pamiętałam nawet tytułu! Jak to możliwe?
- A nic. – pogłaskałam go po udzie – Tak
sobie wyobrażałam, jakby wyglądał dzisiaj świat, gdyby Piqué
został projektantem zamiast piłkarzem. – zaśmialiśmy się oboje – I jakie mam
szczęście – podniosłam głowę z jego klatki piersiowej i złączyłam nasze usta.
- Nie, Kochanie, to ja mam szczęście, że tu
ze mną jesteś. – przytulił mnie mocno i teraz razem leżeliśmy na jego kanapie w
salonie – Wiesz, - zaczął niepewnie – tak sobie pomyślałem, że zbliżają się
święta i może… spędzilibyśmy je we dwójkę? – spytał z nadzieją – Pojechalibyśmy
tylko spotkać się z małą i przy okazji byś ją poznała. A potem byłbym tylko do
twojej dyspozycji – cmoknął mnie w szyję.
- Cris, szkoda tylko, że mówisz to dopiero
teraz.
- Bo dopiero przed chwilą przyszło mi to do
głowy. – uśmiechnął się, ale po chwili posmutniał – Masz już jakieś plany, tak?
- Tak jakby. – skrzywiłam się – Od połowy
lipca nie widziałam się z rodziną i obiecałam im, że przyjadę na święta –
obróciłam się w jego stronę i pogładziłam wierzchem dłoni policzek, na którym
gościł jednodniowy zarost.
- Cóż, mam spóźniony refleks i będę musiał
za to odpokutować – wtulił się we mnie jeszcze mocniej.
- Ale, chwila. Mam pewien pomysł –
powiedziałam już nieco żywszym głosem.
- Jaki? – mruknął.
- Moglibyśmy pojechać do Carloty zanim
wyjadę. Lot mam w wigilię, więc myślę, że powinniśmy się wyrobić.
- Skoro masz lot dopiero dwudziestego
czwartego, a ja mam ostatni mecz dziewiętnastego i ty tego samego dnia kończysz
zajęcia przed przerwą świąteczną, to już dwudziestego pojechalibyśmy do
Madrytu, a prosto stamtąd do Sabadell – wyszczerzył się.
- Do Sabadell? A po co? – zdziwiłam się, bo
wiedziałam, że mój ukochany pochodził z tego miasta, ale nie miałam pojęcia, co
mu chodziło po głowie.
- Pojedziemy do moich rodziców. Zrobimy
sobie takie rodzinne święta przed świętami – wytłumaczył.
- Do… twoich… rodziców? – jąkałam się.
- Tak. Chciałbym, żebyś ich poznała. No i
mam cię im w końcu zamiar oficjalnie przedstawić. – pocałował mnie w czoło, a
potem spojrzał na mnie i delikatnie dodał – Nie podoba ci się mój plan…
- Cris, to nie tak, że on mi się nie
podoba, tylko zabrakło w nim pewnego ważnego punktu.
- Jakiego?
- Tego, co będzie dwudziestego czwartego. –
zaśmiałam się, a widząc skonsternowaną minę mojego partnera, rzuciłam – W
wigilię, po śniadaniu pojedziemy na El Prat, przejdziemy odprawę i polecimy do Wrocławia,
skąd odbierze nas Larysa – cmoknęłam go rozbawiona w nos. Wyglądał, jakby nadal
analizował powoli każdą część mojej wypowiedzi. I chyba go olśniło.
- My? – pokiwałam twierdząco głową –
Naprawdę chcesz, żebym pojechał z tobą do Polski? I chcesz, żebym…
- Tak, wariacie. Chcę, żeby moi rodzice i
cała rodzina poznali faceta, który skradł moje serce już ładnych kilka lat temu.
Zaczęliśmy
się namiętnie całować. Katalończyk obsypywał każdy skrawek mego ciała
pocałunkami. Zostawiał mokre ślady na szyi, dekolcie, brzuchu. Wziął mnie na
ręce i, nie zaprzestając żadnej z wcześniejszych czynności, zaniósł mnie i
położył na wygodnym, dużym łóżku. Ściągnęłam mu koszulkę i masowałam jego
idealnie wyrzeźbiony tors, kiedy chłopak nagle sobie o czymś przypomniał.
- Bilety! – wydarł się i pobiegł po
laptopa, z którym zaraz wrócił do naszego „gniazdka” – Do Madrytu już zamawiam,
a ty w tym czasie podaj mi numer swojego lotu do Wrocławia, to ja zadzwonię
zaraz na lotnisko i spróbuję załatwić bilet koło ciebie – posłał mi cudowny
uśmiech, którym się od razu zaraziłam.
Brunet
wszystko załatwiał, a ja poszłam się umyć. Próbowałam się odprężyć, ale pewne
myśli nie dawały mi spokoju. A co będzie, jeśli Carlota mnie nie polubi? Na
porozumienie z Loreną nawet nie liczyłam, ale przecież Carli to najważniejsza
dla Tello osoba na świecie. Jeśli musiałby wybierać między nami dwoma, to
oczywiste, że wybrałby własną córkę. Każdy by tak przecież postąpił, prawda?
Cóż, pozostawała mi nadzieja, że może nie
zrażę do siebie dziewczynki. Zawsze miałam dobry kontakt z dziećmi. Dużo
młodsza siostra Błażeja wręcz mnie uwielbiała. Ale ja miałam poznać Carlotę –
córkę mojego chłopaka i nie ma tu nic do znaczenia, czy Zuzia mojego byłego
mnie lubiła czy też nie. To nie siostra Cristiana tylko jego CÓRKA! Do cholery!
Co ja wyprawiałam? W co ja się pakowałam? Facet z dzieckiem? To nie w moim
stylu… A jednak. Dla niego byłam w stanie zmienić swoje zasady.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
***
No i mamy trzydziesty! ;D
Obiecałam legendę i macie - Carles Puyol.
Jest też odrobina Neya, o którą tak prosiłyście.
Pragnę uspokoić miłośniczki Juniora
i ogłosić, że mam pomysł na nowe opowiadanie
z tym właśnie Brazylijczykiem w roli głównej ;)
Na kolejny rozdział przewidziałam trochę wyznań.
Jak myślicie? Lorena i Melisa się dogadają?
I jak zareaguje Carlota?
Piszcie w komach ;)
Buziaki ;*
Przepraszam, że nie tu trochę nie było, ale już wracam i na pewno zostanę do końca :D Poprzednie rozdziały były cudowne, a zwłaszcza jedna akcja (if you know what i mean :D ) Jak ja się cieszę, że w końcu się odważyli wyznać to, co czują :) Pique projekt, 3 razy nie :D Mam nadzieję, że doczekamy się ślubu :) Mam dziwne wrażenie, że będą jakieś spiny i komplikacje z Loreną.. Jeśli będzie Neymar to ja jestem bankowo :D Ehh, co sadzisz o losowaniu LM ? ; > Czuję, że w Madrycie mocno zmniejszył się budżet ;) Pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńCo do losowania, to chyba lepiej wpaść na Bayern w półfinale niż w finale ;) Zobaczymy, co będzie. Trzymamy kciuki i vamos <3
Usuń*.* *.* *.* *.* *.* Twoje opowiadanie jest CUDOWNE. Nie czytałam jeszcze takiego opowiadania !! Dzięki za Ney'a i fajnie by było jakbyś zaczęła pisać te opowiadanie o Ney'u. Byłabym bardzo szczęśliwa, choć i tak już jestem, bo było go trochę! Weny i motywacji żebyś napisała te moje wymarzone opowiadanie o Juniorze ;* Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńNie masz mi za co dziękować ;) Opowiadanie o Neyu powoli zaczynam pisać, ale najpierw chcę sobie nakreślić taką ogólną fabułę, schemat, żeby nie musieć w trakcie przerywać czy zawieszać bloga, bo bardzo bym tego nie chciała. :) Z pewnością Was poinformuję na którymś z blogów o ruszeniu historii z Neymarem. ;*
UsuńJak się lekko czyta, że oni są tacy szczęśliwi. ;D kolejne opowiadanie o Neymarze się szykuje? No świetnie ;D haha. ;D
OdpowiedzUsuńWiesz, że u mnie tysiąc pomysłów na minutę ;) Jeszcze trochę będą szczęśliwi :D
UsuńTak przyjemnie się czyta, że oni są szczęśliwi ^^ aż samemu na pyszczek wstępuje uśmieszek :D do tego moje serduszko bije szybciej na myśl, że będziesz pisała kolejne (skąd ty dziewczyno czerpiesz tyle wspaniałych pomysłów?! :D) opowiadanie ^^ I to o Neymarze ^^
OdpowiedzUsuńRozdział tak jak zawsze perfekcyjny! <3 I tak jak zawsze czekam niecierpliwie na kontynuację ;** <3/neyforever18
Perfekcyjny? Nie wydaje mi się, ale cieszę się, że Ci się podoba. :D A co do pomysłów - sama nie wiem. Tak jakoś wpadają mi do głowy i już. Gorzej z czasem i ich realizacją.
UsuńCudeńko <3
OdpowiedzUsuńChyba mała polubi Mel ;3 Oby XD
Czekam na kolejny! ;*/Zuza
Cieszę się :D
UsuńNo no puyola to sie raczej nie spodziewalam:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam twoje wczesniejsze opowiadanie o juniorze i naprawde bylo swietne a raczej jest:D
czekam na kontynuacje tamtego co pojawil sie pprolog oxczywiscie na kolejne o neyu i na cd tego bo czytajac twoje 'wypociny':) stwierdzam ze idzie ci calkiem konkretnie i przyjemnie sie czyta ;D
Mam nadzieje se dobrze zrozumialas ma wypowiedzz:)
Do nastepnego ;`####
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i że przyjemnie się czyta. ;-) Z Carlesem to był właśnie taki zamiar, aby zaskoczyć. Ale spokojnie, on się jeszcze pojawi. :-D Z jakąś kontynuacją postaram się wpaść na bloga jeszcze w tym tygodniu ;*
Usuń