poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 22

- Hej, kotuś. – cmoknęłam chłopaka w nagie ramię – Obudziłam się, a ciebie już nie było – zrobiłam smutną minkę, ale chłopak nie zwrócił na to uwagi i zwrócił wzrok ku oknom.
- Nie mogłem spać.
- Ej, co się dzieje? Błażej? – siłą go siebie odwróciłam i od razu tego pożałowałam. Jego oczy były przepełnione ogromnym bólem. Nie wiedziałam, co zrobić, więc po prostu się do niego przytuliłam. On stał w bezruchu – Kotek, porozmawiaj ze mną. Widzę, że coś cię trapi. Może ci ulży, jak się wygadasz? – próbowałam dodać mu otuchy uśmiechem, ale chyba niezbyt mi to wychodziło.
- Jestem aż taki zły? – zapytał w końcu.
- Co? O czym ty mówisz?
- No pytam czego mi brakuje! – wbił swoje cudne błękitne oczy we mnie – No bo czegoś musi mi brakować, skoro nie chcesz mieć ze mną dzieci. Więc słucham.
- Czemu sądzisz, że nie chcę mieć z tobą dzieci? – byłam wyraźnie zbita z tropu.
- Przestań udawać. Widziałem, jak się wczoraj ucieszyłaś z wyniku tego testu.
- Błażej, to nie tak, że nie chcę mieć dzieci w ogóle ani, że nie chcę ich z tobą. – podeszłam do niego, ale się momentalnie odsunął – Ja po prostu… Błażej, oboje jesteśmy na drugim roku studiów. To nie ty zaszedłbyś w ciążę i musiał zrezygnować przynajmniej na jakiś czas z edukacji. To jest poważna sprawa! – nie wytrzymałam i krzyknęłam.
- A gdyby test pokazał dwie kreski? Co wtedy? A, sorki, po co w ogóle pytam? Przecież to oczywiste. Masz studia, a jest coś takiego jak aborcja, no nie?
            Popatrzył na mnie, ale po chwili zrzedła mu mina. Zauważył, że po moim policzku spływała łza. I w tym momencie zdał sobie sprawę, co tak naprawdę powiedział. Lecz było już za późno. Narzuciłam na nogi balerinki, chwyciłam płaszczyk i wybiegłam szybko z mieszkania. Słyszałam, jak coś za mną krzyczał. Jednak nie zatrzymywałam się. Biegłam przed siebie, zupełnie nie znając celu. Zatrzymałam się przed kioskiem. Pogrzebałam w kieszeni i znalazłam 20 zł. Podeszłam do okienka i kupiłam paczkę niebieskich LM’ów i zapalniczkę. Siadłam na ławce w pobliskim parku i zapaliłam papierosa.
- Nie wiedziałem, że palisz – odezwał się znajomy głos.
- Bo nie palę – odfuknęłam, odpalając drugiego papierosa.
- A teraz to co niby robisz? – klapnął koło mnie.
- Miro, przestań marudzić, ok? Ja tu się próbuję odstresować jakoś – strzepnęłam popiół i podałam paczkę kompanowi.
- Ej, co jest?
- To jest, że mój facet jest kompletnym idiotą, a ja jestem debilką – podkuliłam nogi.
- Nie mów tak. Jesteś świetną dziewczyną – odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
            Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a kiedy zorientowałam się, że nie mam nawet komórki (o kluczach już nie wspomnę), postanowiłam zebrać się na odwagę i wrócić do mieszkania. Starałam się wejść cicho z nadzieją, że może Błażej poszedł spać, czy coś, ale niestety. Siedział na krześle i kiedy tylko mnie zobaczył, podbiegł do mnie i zamknął w niedźwiedzim uścisku.
- Jezu, kotek, jak ja się o ciebie bałem. Nie wzięłaś telefonu ani kluczy – gładził mnie po włosach, ale ja się delikatnie odsunęłam, aby spojrzeć mu w oczy.
- Daj spokój. Ktoś taki okropny jak ja, kto byłby w stanie zabić własne dziecko, nie jest wart twojej troski.
- Kotek, ja… Poniosło mnie. Nie chciałem. Nie wiem, czemu to palnąłem, przecież ja tak wcale nie myślę – było mu przykro.
- Błażej, jak mogłeś pomyśleć, że byłabym zdolna do tego, żeby pozbawić życia taką małą istotkę? Nasze wspólne dziecko? – patrzyłam na niego z wyrzutem, a oczy znowu mi się szkliły.
- Wiem, że nie byłabyś w stanie tego zrobić – przytulił mnie.
- Jeśli byłabym w ciąży, to bym była i już. Urodziłabym ci dziecko, a potem jakoś by to było.
- Wiem, kotku, wiem – pocałował mnie delikatnie i uspokoiliśmy się oboje.

***

Miesiąc później…
            Stałam przed nim w moich ulubionych podartych jeansach i luźnej, szarej bluzce, a on klęczał na dywanie swojego salonu.
- Kotek, wyjdziesz za mnie? – spytał, a mnie zamurowało. Tego się nie spodziewałam.
- Ja... - jąkałam się – Błażej, całe życie przed nami. Mamy dopiero po dwadzieścia lat. Nie sądzę, żeby to był odpowiedni czas na takie zobowiązania i zakładanie rodziny. Widzę, że ty bardzo chcesz mieć szybko dzieci, ustatkować się i obawiam się, że nie jestem w stanie ci tego zapewnić. Jak dla mnie to jest jeszcze za wcześnie.
- Czyli…nie? – blondyn był zdezorientowany, ale wstał z podłogi i przyjrzał mi się dokładnie.
- Przykro mi.
- To co teraz? Z nami?
- Nie wiem, Błażej. Mamy inne priorytety, więc chyba najlepiej będzie, jak się rozstaniemy. Tym razem na dobre – posłałam mu kojący uśmiech.
            Czułam się bardzo niezręcznie, więc szybko zabrałam wszystkie swoje rzeczy i opuściłam jego mieszkanie.
            Tak kończą się marzenia. Mieliśmy być razem. Do końca naszych dni. Darzyliśmy się tak mocnym uczuciem, byliśmy ze sobą pomimo tak wielu różnic. Ja – culé, on – zagorzały madridista. My się nawet odzywać do siebie nie powinniśmy według niektórych, a byliśmy ze sobą tyle lat… Ale on chciał się szybko ożenić, mieć dzieci… I to ta ostatnia kwestia nas tak poróżniła. Ja uważałam, że jeszcze mam czas na takie decyzje. Myślałam, że mu przeszło, że po tej akcji z testami ciążowymi zrozumiał, że nie jestem gotowa. Ale nie. On postanowił mi się oświadczyć! Nie mogłam się zgodzić. Nie chodziło o to, że niczego do niego nie czułam. Wręcz przeciwnie – on był dla mnie bardzo ważny, ale przyjmując go, postąpiłabym wbrew sobie.

Ostatnio zaczął przeginać. Zaczął namawiać mnie na dziecko albo przynajmniej na seks bez zabezpieczenia. On się chyba po prostu uparł na tę ciążę! Ze wszystkich sił pragnął potomka, więc, kiedy nie udało mu się mnie na to nakłonić, postanowił mi się oświadczyć. Myślał, że w ten sposób coś wskóra. Ale dla mnie to już po prostu było zbyt wiele. Dlatego zabrałam wszystkie swoje rzeczy z jego domu i z jego życia. Tym razem nie będzie zejścia kochanków. Nie będzie happy endu. To love story się skończyło. I nie ma co liczyć na sequel…








KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

***

No to mamy 22 ;D
I znowu popsułam jej życie :p
Co teraz? Jak myślicie? Piszcie w komach ;)
Ale przyznajcie, serce Wam zabiło mocniej, jak Błażi się oświadczał :p
Wiem, jestem okropna. Ale i tak mnie kochacie, hehe <3
Ok, ja spadam pisać. Weno wróć!!!
Buziaki ;*

14 komentarzy:

  1. Aaaa ;3 Tak miało być ! <3 Pa pa Błażejku haha xd
    Teraz niech leci do Portugalii! <3
    Czekam na kolejny! ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie. Tak łatwo nie będzie. Mogę Cię zapewnić, że do Portugalii nie poleci - zawzięta jest :p

      Usuń
  2. Kocham Cię Liluś po prostu kocham ❤ Troszkę mi jej szkoda no bo jakby nie było rozstała się z chłopakiem ale tego kwiatu jest pół świata czy jakoś tak ;D
    Zapewne teraz gdzieś wyjedzie? Może wreszcie doczekam się Tello na dłużej! ;D
    Buźka kwiatuszku. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło <3 Ktoś mnie kocha, hehe ;* Może i wyjedzie. A może nie? Na pewno nie będzie chciała robić tego od razu. :) A Tello się doczekasz, Słońce. I to na dłuuuuugo <3

      Usuń
  3. I bardzo dobrze, że go zostawiła.. był strasznie nachalny i zazdrosny, nie dawałam szans temu związkowi. ;) Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. I bardzo dobrze zrobiła ;D rozdział CUDEŃKO!!!!<333 nie mogę się doczekać nexta;**** no i Tello oczywiście;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaskakujesz...:) czekam na dalsze erypetie

    OdpowiedzUsuń