W
dzień meczu zjedliśmy razem obiad, który wcześniej ugotowałam. Cristian uparł
się, że pomoże mi posprzątać, a potem miał dla mnie niespodziankę. Wyszedł na
chwilę z mieszkania i wrócił po kilku minutach. Trzymał w ręku niewielką
torebkę.
- Mam coś dla ciebie. Proszę – wręczył mi
pakunek.
- Co to jest? I z jakiej okazji? – nie
kryłam zdziwienia.
- Bez okazji. Zobacz – nalegał, a ja
wyciągnęłam z torby bordowo-granatową koszulkę. Zatkało mnie.
- Cris… Ja… Nie wiem, co powiedzieć. –
rzuciłam mu się na szyję i wyszeptałam – Dziękuję.
- Na nowy sezon. – i uśmiechnął się szerzej
– Z moim nazwiskiem. Przymierzysz?
- Nie. – odpowiedziałam szybko, a widząc
jego minę, dodałam – Zobaczysz mnie w niej dopiero podczas meczu.
***
Została
mi godzina do wyjścia, więc zaczęłam się szykować. Założyłam jeansowe rurki i
koszulkę, którą dostałam od mojego przyjaciela. Delikatny (jak zwykle) makijaż
i już byłam gotowa.
Na
stadionie były tłumy. Nie był to żaden arcyważny mecz, ale dla Katalończyków to
się nie liczyło. Oni po prostu chcieli zobaczyć swoją drużynę i świetne
widowisko sportowe. Całe miasto pustoszało już na godzinę przed rozpoczęciem
spotkania. Niektórzy szli na Camp Nou, inni do barów lub do domów, gdzie
oglądano transmisje. Dla nich FC Barcelona to naprawdę coś więcej niż klub. To
dla nich sposób na tożsamość narodową. Nieoderwalna część Katalonii.
Podążyłam
na miejsce, które było przypasowane do mojego biletu. Usiadłam i obserwowałam
powoli wychodzących na murawę zawodników. Kiedy sędzia rozpoczął spotkanie, na
trybunach zawrzało, pojawiła się bordowo-granatowa flaga, kibice głośno
krzyczeli, podśpiewywali hymn drużyny.
Ta euforia była wszechobecna. Nie dało się
przyjść na Camp Nou, kiedy grali gospodarze i być bezstronnym. Ta magia wprost
porywała! To coś niebywałego i wspaniałego zarazem. Chłopcy musieli być
zadowoleni, że mieli takich świetnych fanów. Ja osobiście byłam dumna z tego,
że należałam do tego grona. Tak samo, jak byłam dumna z barw, które miałam na
sobie.
Mecz
skończył się wynikiem 5:1. Tak jak pozostali, darłam się i cieszyłam ze
zwycięstwa. Kiedy już trybuny opustoszały, podążałam w kierunku bocznego
wyjścia, gdzie miałam spotkać Tello. Już na mnie czekał.
- Świetnie się spisałeś – uśmiechnęłam się
do niego promiennie.
- A ty ślicznie wyglądasz w mojej koszulce
– rzucił kokieteryjnie.
- No skoro tak, to może powinnam chodzić w
niej na okrągło?
- Nie miałbym nic przeciwko. – uśmiechnął
się szeroko – Chociaż jej minusem jest to, że zakrywa twoje cudowne kształty –
poruszył śmiesznie brwiami.
- Ej, bo się jeszcze zarumienię –
szturchnęłam go przyjaźnie.
- Dobra, już kończę. No, a teraz chodź,
idziemy się przebrać i lecimy dalej.
- Dokąd? – zapytałam zdziwiona.
- Wygraliśmy, tak? – a widząc moje
potwierdzające kiwnięcie głową, kontynuował – No to teraz idziemy świętować, a
ty, słońce, idziesz na imprezkę z nami – wyszczerzył się jak głupi.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale – rzucił stanowczo.
- Ale w co ja mam się ubrać?! – krzyknęłam
na niego.
- No tak. To jest faktycznie problem –
zaśmiał się ironicznie.
- To wcale nie jest śmieszne. Przecież
jeszcze nie byłam na zakupach od czasu przyjazdu… - marudziłam.
- Posłuchaj. Targałem te wszystkie twoje
rzeczy z auta na górę i nie wierzę, że nie było tam żadnej kiecki. Nawet mnie
tak nie denerwuj! – zmroził mnie wzrokiem.
- No ok, może coś znajdę. Tylko już tak na
mnie nie patrz!
Pojechaliśmy
do mojego mieszkania. Cris miał przy sobie ciuchy na zmianę, więc poszedł do
łazienki, aby się przebrać. Natomiast ja udałam się do mojej garderoby.
Stanęłam przed wieszakiem z sukienkami i zaczęłam się bacznie przyglądać każdej
z osobna. Żadna nie wydawała mi się być dość dobrą. Ostatecznie postawiłam na
małą czarną od Rolanda Moureta.
- Pomóc ci? – zauważyłam, że w drzwiach stał
brunet z założonymi na piersi rękoma i przyglądał mi się uważnie.
- Poproszę – powiedziałam.
Podchodził
do mnie powoli. Zatrzymał się tuż za mną i złapał suwak mojej sukienki.
Delikatnie przeciągnął go w górę. Cały czas czułam jego ciepły oddech na moim
karku. Był tak blisko… Zaczęło mi szumieć w głowie. Odwróciłam się na pięcie i
spojrzałam mu głęboko w oczy. Z ust cały czas nie schodził mu uśmiech.
- Jeszcze tylko szpilki i możemy iść.
Szybko
założyłam obuwie, wzięłam jeszcze czarną, skórzaną kopertówkę i byłam w pełni
gotowa. Wzięłam Tello pod rękę i ruszyliśmy do klubu.
- Ślicznie wyglądasz – szepnął mi na ucho,
kiedy przekroczyliśmy próg jednego z lepszych lokali w stolicy Katalonii. W
środku było pełno ludzi, ale szybko przedostaliśmy się do strefy VIP, gdzie
było już nieco luźniej. Podeszliśmy do kanap, na których siedzieli dzisiejsi
zwycięzcy.
- Przepraszamy za spóźnienie, ale Meli
miała delikatny dylemat, dotyczący ubioru – zauważył zgryźliwie.
- Nie przesadzaj. Mówiłam, że nie muszę tu
wcale przychodzić – szturchnęłam go złośliwie.
- Dobra, nie złość się już. – posłał mi
swój firmowy uśmiech – No, panowie, chciałbym wam oficjalnie przedstawić moją
przyjaciółkę, Meli. A to są… - podrapał się po głowie – zresztą sama dobrze
wiesz, który jak się nazywa.
- Uuu, czyli mam rozumieć, że jesteś naszą
fanką? – zapytał poruszając brwiami Daniel Alves.
- A myślisz, że gdzie ten piłkarzyna mnie
poznał? – zapytałam Brazylijczyka, zajmując miejsce obok niego na jednej z
kanap.
- No właśnie nie mam pojęcia, gdzie można
poznać taką ślicznotkę – wyszczerzył się do mnie.
- Poznaliśmy się w kawiarence na Camp Nou –
przyznał Katalończyk.
- No a potem byłaś na jednym z naszych
meczy, prawda? – dopytywał „pan Ciekawski”.
- Zgadza się… - odpowiedziałam przeciągle –
Ale skąd ty o tym wiesz?
- Zapamiętałem cię z tego filmiku w
przerwie meczu. No wiesz, jak tańczyłaś z kumpelą do… Czekaj, jaka to była
piosenka?
- „Love runs out” OneRepublic. Tak,
pamiętam. – uśmiechnęłam się sama do siebie na to wspomnienie – Nie wiedziałam,
że tak zapadłyśmy wam w pamięci.
- Nie na każdym meczu dwie piękne
dziewczyny bawią się tak świetnie, że trener postanawia nam je pokazać.
Zwłaszcza w szatni w przerwie meczu – uzupełnił Piqué.
- Dla mnie takie zachowanie w towarzystwie
mojej przyjaciółki to nic nadzwyczajnego.
- To są wręcz wariatki – powiedział kolegom
Cristian.
- A ty dzięki temu wprost uwielbiasz
spędzać z nami czas, nieprawdaż? – odgryzłam się.
- Czymże byłoby moje życie bez ciebie i
Lary… - westchnął teatralnie.
Rafinha
i Mascherano przynieśli drinki. Popijając alkohol, odpowiadałam życzliwie na
jakże liczne pytania piłkarzy. Nie miałam pojęcia, że byli aż tak
ciekawscy. W końcu odpuścili sobie ten wywiad, ale za to kolejno wyciągali mnie
na parkiet. Wybawiłam się za wszystkie czasy. Należało przyznać, że chłopcy
byli naprawdę zabawni i uroczy. Przyjęli mnie bardzo ciepło, czym, nie powiem,
zaskoczyli mnie. Do domów rozeszliśmy się około drugiej nad ranem. Całe szczęście,
że piłkarze nie mieli nazajutrz treningu.
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
***
Daję Wam do oceny kolejny rozdział. :)
Piszcie szczerze, co sądzicie. ;)
Komentarze motywują i popychają w stronę komputera,
kiedy powinnam zakuwać z biologii, hehe.
Eh, zakręcony strasznie ten miesiąc.
Aż się nie mogę doczekać 10 czerwca, kiedy już będzie po wystawieniu ocen i...
ŚWIĘTY SPOKÓJ!! - nareszcie.
Ale jak na razie trzeba zapierdzielać i się jakoś wykazać,
żeby nie było, że się obijam czy coś :p
Z weną bywa różnie, ale mam nadzieję,
że szybko mnie coś natchnie
i będziecie co czytać na tym blogu
(a może też na innych?).
Do następnego ;**
<3 co ja mogę napisać? Jak zawsze rozdział mi się podoba i to bardzo, bardzo. Miły gest ze strony Tello odnośnie koszuli <3 to mega słodkie! Hah, uwielbiam Cię słońce bo porozmawiasz mi po raz kolejny humor. ;D
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem co czujesz z tą szkołą bo sama mam bardzo dużo nauki! Ledwo już żyje, no ale nie o tym tutaj XD
Do następnego mała. ;**
A no miły, miły ;) A słodziak z niego też całkiem niezły :D Ooo, jak miło <3
UsuńAwhh.. <3 Ten gest z koszulką, to coś znaczy haha XD
OdpowiedzUsuńGrube meloo, jak to w Katalonii ;3
Rozdział boski! ^^ Czekam na kolejny! ;**/Zuza
Hehe, żebyś wiedziała, melo jak się patrzy :D Dziękuję, kochana ;*
UsuńProwokujesz ! Już myślałam, że coś będzie w czasie zapinania sukienki, a tu klops ! :P Czekam na rozwój sytuacji :D Pasują do siebie idealnie <3 Haha, zdecydowanie co do wyboru ubrania to norma u kobiety ; 3 Oglądałaś może wczorajszy mecz ? :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz, to się nazywa chyba "budowanie napięcia" :p Muszę jakoś Was zachęcić do dalszego zaglądania na mojego bloga. ;) A teraz powinno być już tylko... ciekawiej ;D No z tym ubiorem to z mojego życia zaczerpnięte, hehe. Ależ oczywiście, że oglądałam! Jak mogłabym przegapić Champions League? To u mnie niedopuszczalne ;)
UsuńBoziu jak ty to robisz, że z taką lekkością czyta się to opowiadanie ?
OdpowiedzUsuńPisz dalej :)
Weny :P
Cudny*.*
Serio dobrze się czyta? No to bardzo się cieszę :D Spokojnie, jak na razie nie myślę o zakończeniu mojej przygody z pisaniem, bo mam mnóstwo pomysłów. ;) Także kilka blogów jeszcze się pewnie pojawi. Dziękuję, kochana ;*
UsuńBoski *-* Wprost przecudowny <3 Już, już myślałam, że coś się wydarzy podczas zapinania sukienki, ale niestety nie :( Pozostaje mi nadal czekać na "ten moment" :D :3 czekam na kontynuację ;**/neyforever18
OdpowiedzUsuńNa "ten moment" jeszcze troszkę poczekacie. Ale myślę, że nie będzie to długo ;*
UsuńŚwietnie czekam dalej na gorace usciski miedzy nimi
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńUhuhuhu CUDOWNY ! <3
OdpowiedzUsuńI zdecydowanie potrafisz stopniować napięcie między nimi :D
Wiesz na co czekam i czuję, że to już nie długo <3 ach.... wspaniałe jest to opowiadanie kochana ! Czekam na nexta ! :D
amystory.
Nic nie zdradzam, hehe. :-D Ale next juz się zbliża wielkimi krokami ;*
UsuńOj ty wredna;D myślałam że ,,coś“ się wydaży...
OdpowiedzUsuńRozdzialik PERFECTO<3333
Oczekuję ze zniecierpliwieniem na next;**
Hehe, no wredna, wredna :-p
UsuńNo właśnie właśnie ale nie będę już tak narazie pisać bo tego ,,COŚ“ się nie doczekam;D
Usuń