piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 24

            Po kilku tygodniach było już u mnie lepiej. Skupiłam się na zajęciach i egzaminach, kolokwiach. Oczywiście nadal utrzymywałam regularny kontakt z Cristianem. Na początku nalegał na mój przyjazd, ale po jakimś czasie w końcu sobie odpuścił. Najwidoczniej nie chciał na mnie niczego wymuszać.
            Pewnego dnia czekałam po wykładzie na koleżankę i wtedy rzuciła mi się w oczy pewna ulotka. Dotyczyła programu ERASMUS+ – wymiany studenckiej. Szybko ją przekartkowałam. Dotarłam do strony przeznaczonej dla mojego kierunku. Takie tam ogólne informacje, a poniżej lista szkół partnerskich. Wśród nich Uniwersytet Kataloński. Moje serce zaczęło bić szybciej. Jedyne co słyszałam, to jeden wielki szum. Nie zauważyłam nawet, kiedy zjawiła się obok mnie Olka.
- Halo, ziemia do Melisy! – machała mi dłońmi przed oczami.
- Co? A…tak. Przepraszam, zamyśliłam się.
- Składasz podanie? – spytała wskazując ulotkę, którą trzymałam.
- Sama nie wiem.
- Czemu? To całkiem fajna sprawa. Moja kuzynka była we Francji i bardzo sobie chwaliła. Musisz się pospieszyć, bo termin składania dokumentów mija w piątek, a dziś już wtorek.
- Przemyślę to jeszcze – uśmiechnęłam się.
- Jak tam sobie chcesz, ale weź potrzebne dokumenty z sekretariatu jak najwcześniej, tak na wszelki wypadek – puściła mi oczko.

***

            Tej nocy nie mogłam zasnąć. Biłam się z myślami. O 3:15 podjęłam ostateczną decyzję. Wstałam z łóżka, zapaliłam lampkę w salonie i usiadłam przy stole. Sięgnęłam po torebkę, z której wyciągnęłam teczkę. Otworzyłam ją i ślepo zagapiłam się na dokumenty. Wzięłam czarny długopis i zaczęłam wypełniać kolejne rubryczki. Szybko się uwinęłam z tymi formalnościami i nareszcie z ulgą opadłam na legowisko. Przykryłam się cieplutką kołderką i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
            Zajęcia miałam dopiero na 12:00, więc mogłam spokojnie się wyspać. Bardzo mi się to przydało. Dawno nie byłam tak zrelaksowana. I szczęśliwa zarazem.
            Zjadłam jajecznicę z kiełbaską, papryką, pomidorem i szczypiorkiem, wypiłam kawę i udałam się na uczelnię. Było wcześnie, toteż postanowiłam odwiedzić sekretariat oraz zostawić tam wypełnione zgłoszenie.
- Jednak? – zapytała pani Maria.
- Tak. – uśmiechnęłam się szeroko – W końcu raz kozie śmierć.
- Jestem pewna, kochana, że nie pożałujesz tej decyzji. Tak samo jak jestem pewna, że się dostaniesz.
- Skąd ta pewność? – uniosłam brwi.
- Bo masz najlepsze oceny na wydziale. No i certyfikaty językowe też przemawiają za twoją kandydaturą.
            Rozpierana radością popędziłam na wykład profesora Mączki. Dzień minął mi jak z bicza strzelił. Stwierdziłam, że powiem o wszystkim Crisowi dopiero, kiedy będzie już wiadomo, czy się zakwalifikowałam do projektu. Nie chciałam wzbudzać w nim niepotrzebnej nadziei.

***

- Meli, jest już wywieszona lista! Chodź szybko! – złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę tablicy ogłoszeń.
- Olka, spokojnie. Oderwiesz mi rękę i wtedy to już na pewno nigdzie nie wyjadę – śmiałam się z niej.
- Śmiej się, śmiej. – zrobiła dramatyczną pauzę – Dostałaś się!
- Co?! Odsuń się, muszę to sama zobaczyć.
            Nie wierzyłam własnym oczom. Na liście faktycznie widniało moje nazwisko. Nie mogłam pohamować radości i zaczęłam skakać jak szalona. Wtórowała mi w tym Aleksandra. Ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy jakieś nienormalne!
- Musimy to oblać. Zapraszam na drinka.
- Z tobą zawsze – zgodziła się.

***

            O ósmej wieczorem byłam już w domu. Wypiłyśmy po dwa drinki, więc nie byłam pijana. Wykąpałam się i, gdy wyszłam z łazienki, usłyszałam dzwoniący telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Powiem mu – pomyślałam i odebrałam połączenie.
- No hej, przystojniaku. Co tam?
- Hej, Meli. U mnie wszystko w porządku, a co ty taka wesoła jesteś?
- Ty też zaraz będziesz. – zapewniłam go – Muszę powiedzieć ci coś bardzo, ale to bardzo ważnego.
- Ok… - odrzekł niepewnie.
- Szukaj mi mieszkania. Najlepiej niedaleko Uniwersytetu Katalońskiego – uśmiechnęłam się sama do siebie na tę myśl.
- Jak to? Nie rozumiem. Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?
- Dostałam się na wymianę i od października będę studiowała w Barcelonie.
- Serio? – wydawał się być równie podekscytowany jak ja – To kiedy przyjedziesz?
- Myślę, że w lipcu.
- Już się nie mogę doczekać – powiedział.
- Zobaczymy ile dasz radę ze mną wytrzymać. Będziesz miał mnie na głowie prawie przez cały rok.

- Dam sobie jakoś radę – był pewny siebie.





KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

***

Miało być po 9 komentarzach,
ale jako że nie ma opcji, abym dodała rozdział jutro...
to macie go dzisiaj :D
Zadowolone z takiego obrotu spraw?
I mam dobrą (chyba) wiadomość.
A mianowicie od teraz rozdziały powinny być nieco dłuższe.
No to ja lecę do kina, hehe ;)
Dacie radę z 9 komentarzami?
Jeśli tak, to w niedzielę pojawi się 25 rozdzialik. :p
Buziaki ;*

14 komentarzy:

  1. Wiedziałam! Phi mordka mi się cieszy do telefonu ;D kochana czekam ba recenzje bo sama chce się wybrać w przyszłym tygodniu więc jak coś to pisz wiadomość do mnie ;D
    Buźka. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział. Mel leci do Tello ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz, jak się cieszę ♥ Podjęła decyzję, której mam nadzieję nie będzie żałować ;) Nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji ^^ Pozdrawiam i mam nadzieję, że do zobaczenia w niedziele ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy nie będzie kiedyś żałować :p

      Usuń
  4. *,* uwielbiam twoje opowiadanie ! Czekam na kolejne czesci :) !

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie wyjazd do Barcelony! <3
    Rozdział boski *-*
    Czekam na kolejny! ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. No kochana mordka się cieszy;D rozdział wspaniały;** czekam na kontynuacje;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział naprawdę przyjemnie się czyta aż się mordeczka śmieje :)

    OdpowiedzUsuń