środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 28

            W świetnym nastroju położyłam się, znalazłam wygodną pozycję i niemal natychmiast oddałam się w objęcia Morfeusza. Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, wpadające do mojego pokoju przez ogromne okno. Leniwie przeciągnęłam się na łóżku i sięgnęłam po telefon. Sprawdziłam godzinę. 6:47. Mimo tak wczesnej pory byłam wyspana. Postanowiłam sprawdzić, czy Rafi dalej siedzi w łazience. Niestety moje przypuszczenia się potwierdziły. Chłopak zasnął na podłodze. Leciutko go obudziłam.
- Jeszcze chwilę, mamo – mamrotał przez sen.
- Chodź, pomogę ci wstać i zaprowadzę cię do sypialni, gdzie położysz się na wygodnym łóżeczku i jeszcze sobie pośpisz – mówiłam delikatnym, kojącym głosem.
            Najwyraźniej podziałało, ponieważ piłkarz niezdarnie się podniósł i dał się wyprowadzić z pomieszczenia. Odholowałam go do jednego z pokoi, a sama udałam się odświeżyć. Nic nie działało na mnie z samego rana jak letni prysznic. No i kawa oczywiście. Zawinięta w ręcznik, udałam się ukradkiem do pokoju, gdzie się odziałam. Wybrałam szarą koszulkę z napisem „Don’t grow up it’s a trap” i wczorajsze spodnie dresowe.
Delikatnie się umalowałam i zeszłam na dół. Lodówka była wypełniona po brzegi, toteż zabrałam się za szykowanie śniadania dla śpiących – i zapewne skacowanych – graczy Dumy Katalonii.
            Uwijałam się jak mała mrówka, gdy nagle ktoś do mnie podszedł i przytulił od tyłu. Wzdrygnęłam się.
- Dzień dobry – szepnął w zagłębienie mojego barku; uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry. – nadal nie zabierał dłoni z mojej talii, więc odwróciłam się, by móc popatrzeć mu prosto w oczy – Jak się czujesz?
- Całkiem, całkiem. – przyznał – A ty? Wyspałaś się?
- Jak najbardziej – odpowiedziałam radośnie.
- I zdążyłaś już zrobić śniadanie? – spytał zdziwiony, gdy zauważył naszykowany posiłek – Mogłaś mnie obudzić, pomógłbym ci. – zakłopotany podrapał się po głowie – W końcu to ja jestem gospodarzem i to ja powinienem…
- Daj spokój! – położyłam palec na jego miękkich ustach – Chciałam być po prostu miła. Zresztą zdawałam sobie sprawę z tego, w jakim wy rano będziecie stanie – zaśmiałam się cichutko.
- Aż tak źle wyglądam? – jęknął.
- Powiedzmy, że z tobą nie jest jeszcze najgorzej. – rzekłam, a widząc jego pytające spojrzenie, dodałam – Przed siódmą przetransportowałam Rafinhę do sypialni. Miałeś rację z tym, że zaśnie w łazience.
- Trzeba było go tam zostawić. Widać było mu wygodnie – obdarzył mnie jednym z najpiękniejszych na świecie uśmiechów.
- Zajmował łazienkę, a ja chciałam się odświeżyć. Nie miałam wyjścia – wzruszyłam ramionami.
- Mogłaś przecież skorzystać z mojej – rzucił smutno i wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Mhm. I znowu dostałabym poduszką? – zapytałam zadziornie.
- Nic takiego nie miałoby miejsca, gdybyś nie powiedziała niczego głupiego – rozchmurzył się.
- Nie powiedziałabym, gdybyś się tak na mnie nie gapił – zarzuciłam mu.
- A co w tym dziwnego, że przystojny piłkarz lustruje wzrokiem przepiękną dziewczynę? – zapytał z miną niewiniątka, a ja w odpowiedzi oblałam się rumieńcem.
- Dobra, idź obudzić chłopaków, a ja zrobię kawę – walnęłam go delikatnie ścierką w tyłek.
- Ej! – krzyknął, a potem oboje się zaśmialiśmy.
            Po kilku minutach usłyszałam tupot wielu stóp. Piłkarze dzielnie pokonywali schody, starając się przy tym nie wywrócić. Udawali, że dobrze się trzymają, ale ja byłam pewna, że głowy im pękają od ilości wczorajszego alkoholu. Uśmiechnięci wkroczyli na taras, gdzie już czekało na nich śniadanko mojego autorstwa. Nie mogłam powstrzymać się, aby nie wybuchnąć śmiechem, kiedy zobaczyłam ich nieporadne ruchy.
- Enrique nie byłby zadowolony takim widokiem – wyszczerzyłam się.
- Też cię kochamy – mruknął Alves.
- Przygotowałam wam jedzonko. – powiedziałam dumnie – Siadajcie, moje słoneczka.
            Posiłek minął w raczej miłej atmosferze. Niektórzy byli bardziej rozmowni niż inni – mam tu na myśli Daniego, ale jemu, to buzia się po prostu nigdy nie zamykała. Zupełnie jak mi…
            Na całe szczęście wszystkim piłkarzom udało się dojść do siebie przed kolejnym treningiem. Wiedzieli, że muszą wziąć się w garść, bo to już nie były przelewki – La Liga rozpoczęła się na dobre.

***

            Na meczu chłopcy dawali z siebie wszystko. Starali się i w końcu zostało to wynagrodzone. Odnieśli wysokie zwycięstwo, tym samym umacniając się na pozycji lidera. Po spotkaniu, jak zwykle czekał na mnie Tello. Wszędzie rozpoznałabym tę sylwetkę. Stał do mnie tyłem, więc cichutko się zakradłam i wskoczyłam mu na plecy. Początkowo nie wiedział, co się dzieje, ale po chwili usłyszałam, jak się śmieje. Wróciłam na ziemię i mocno go przytuliłam.
- Spacer? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Zgoda – i ruszyliśmy przed siebie.
            Spacerowaliśmy pustymi uliczkami Barcelony. Śliczne iluminacje dodawały nastroju. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym – jak zawsze. W końcu dotarliśmy pod mój blok. Cristian stwierdził, że odprowadzi mnie na górę, bo chce być pewien, że dotrę cała i zdrowa. Zaprosiłam go do mieszkania, bo wyczuwałam u niego podenerwowanie i wyraźną chęć rozmowy.
- Dobra, mów, o co chodzi – zachęciłam i stanęłam naprzeciwko niego. Zbliżył się na niebezpieczną odległość i zaczął wyrzucać z siebie, co mu leżało na sercu.
- Wiesz, bardzo się cieszę, że tu przyjechałaś, że po prostu jesteś… - ujął moją twarz w dłonie i szepnął – Jesteś dla mnie kimś niezwykle ważnym. Cholera… Ja się w tobie zakochałem – pochylił się nade mną i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
 Byłam sparaliżowana, nie wiedziałam, co zrobić. W końcu Katalończyk się odsunął i powiedział:
- Nie chcę niszczyć naszej przyjaźni, ale musiałem ci to w końcu powiedzieć. To siedzi we mnie od naszego pierwszego spotkania.
            Opuścił moje mieszkanie, a stałam jak ten słup soli. Otrząsnęłam się i uświadomiłam sobie, co się przed chwilą stało. Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam za nim. Miałam nadzieję, że jeszcze zdążę. Wybiegłam na ulicę i zobaczyłam jego oddalającą się sylwetkę. Nie miałam siły dalej za nim biec.
- Cris! – krzyknęłam, a on odwrócił się w moją stronę i do mnie podszedł.
- Coś się stało? – zapytał przerażony.
- Tak. Jestem kompletną idiotką! Kocham cię, Cris – rzuciłam się na niego i zaczęłam namiętnie całować.
- Naprawdę? – wyszeptał między pocałunkami, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową – Kocham cię! – wykrzyczał, a ludzie wokół zaczęli się nam przyglądać.
- Ciszej, bo jeszcze paparazzi się zlecą. – zganiłam go – Cris? – zapytałam, kiedy ponownie znaleźliśmy się w moim domku.
- Tak? – odpowiedział uwodzicielskim tonem, przytulając mnie od tyłu.
- Dlaczego akurat teraz? – a widząc jego niezrozumienie, malujące się na twarzy, wyjaśniłam – Dlaczego akurat teraz postanowiłeś mi to wyznać?
- Wcześniej bałem się, że uciekniesz, zerwiesz kontakt. – popatrzył mi prosto w oczy – Ale teraz, kiedy wiedziałem, że będziesz tu przynajmniej do końca roku akademickiego i nie możesz uciec, odważyłem się.
- Kocham cię – powiedziałam i wpiłam się mocno w jego usta.
            Resztę wieczoru, a raczej prawie nocy, spędziliśmy oglądając jakiś głupi film. Siedzieliśmy przytuleni na mojej kanapie i co chwilę się śmialiśmy. Było bardzo miło. Koło pierwszej nad ranem mój chłopak – Boże, jak to dziwnie zabrzmiało – poszedł do siebie. Umówiliśmy się na kolację wieczorem.

***

            Założyłam czarną drapowaną sukienkę z krótkim rękawkiem od Chloe i najzwyklejsze balerinki.

 Włosy upięłam w koka, poperfumowałam się i wyruszyłam na miejsce spotkania.
- Dzień dobry, Kochanie – przywitał mnie najcudowniejszy głos świata, a ja bezwiednie się uśmiechnęłam.
- Cześć, Ukochany. – pocałowałam go – To jakie mamy plany?
- Szybki obiad, a potem chciałbym pokazać ci takie jedno fajne miejsce – uśmiechnął się tajemniczo.
            Posłałam mu szeroki uśmiech, a on chwycił mnie za dłoń i wyruszyliśmy przed siebie. Okazało się, że udaliśmy się do tej samej knajpki, w której byliśmy na naszym drugim spotkaniu. Lokal został odnowiony, ale widok pozostał niezmiennie przecudowny. Cris musiał pamiętać, że bardzo mi się tutaj podobało.
- Pamiętasz to miejsce? – zapytał, gdy już złożyliśmy zamówienie.
- Pewnie, że tak. Troszkę się tu pozmieniało – zauważyłam.
- Tak. Przejął to syn starego właściciela, ale jedzenie dalej jest tu świetne.
            Po chwili zajadaliśmy się już przepysznym daniem. Gawędziliśmy przy tym o naszych codziennych sprawach. Rozmawiając pojechaliśmy w pewne miejsce. Wysiadłam z auta piłkarza i poszłam za nim. Ale to co zobaczyłam…
- Wow… - szepnęłam.
- Podoba ci się? – objął mnie w pasie.
- Tu jest pięknie. – przyznałam – Skąd znasz to miejsce? – zaczęłam się rozglądać. Mnóstwo drzew, wrzosów, kwiatów… W otoczeniu skał, nieopodal delikatnie szumiał strumyk krystalicznej wody. A na dodatek panorama na stolicę Katalonii.
- Przyjechałem tu kiedyś, jak chciałem sobie wszystko przemyśleć. Wiedziałem, że przypadnie ci do gustu. – uśmiechnął się – Taka romantyczna sceneria.
- Nie wiedziałam, że jesteś romantykiem – zaśmiałam się i złączyłam nasze usta.
- Nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy, Kochanie.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

***

Tadaaaaaam!!!!
No i macie ich w końcu razem! :D
Happy?
Bo oni tak - na razie :p
Ale spokojnie, chwile szczęścia nie skończą się tak znowu szybko. ;)
W przyszłym rozdziale... będzie fajnie, hehe ^_^
Jak zawsze - od Was zależy,
kiedy pojawi się kontynuacja.
Piszcie, co sądzicie, robaczki ;*
Do napisania <3

18 komentarzy:

  1. Oooo no w końcu :)
    Jaki cudny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski! <3
    Wreszcie, nareszcie razem! :3
    Teraz to już tylko na komplikacje czekać hahaha xd
    Do następnego! ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no racje. ;) Ale myślę, że trochę szczęścia im się należy :D

      Usuń
  3. Uwielbiam! Mordka mi się cieszy co najmniej od połowy rozdziału. Cudownie, że są razem i oby było spokojnie przez dłuższy czas. <3 aj, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Buzia. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie będzie spokojnie. Co nie znaczy, że nie pojawią się kiedyś komplikacje. ;*

      Usuń
  4. Hmmm.... Nie zrozum mnie źle ale mam wrażenie, że po momencie kiedy ona za nim wybiegła, wszystko dzieje się trochę zbyt szybko. To jest tylko moje zdanie, ale bez względu na to uwielbiam Twoje opo ;* ♥♥♥ Z niecierpliwością czekam na next *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow !! Takie romantyczne ;* masz wielki talent do pisania ;* wszystko cudownie, ale ja i tak czekam na epizod, albo 2, albo 3 , albo ile chcesz oby był Ney . ;D. pozdrawiam, życzę weny i czekam na next ;* ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe też czekam na Neymara, po za tym opowiadanie cudowne. czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu! W końcu doczekałam się tego momentu! ^^ Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaka jestem z tego powodu happy! ^.^ Ale teź martwię się, co zaplanowałaś, żeby trochę namieszać w ich związku :/ Rozdział przefantastyczny i cudowny ( tak jak zawsze :D ) <3 czekam na kontynuację ^^/neyforever18

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, na razie dam um się sobą nacieszyć ;*

      Usuń
  8. Super! Dawno nie komentowałam no ale jakoś tak wyszło :/
    Chce już kolejny rozdział :)
    zapraszam do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. huhu ♥ happy i to bardzo :D
    opłacało się tyle czekać

    OdpowiedzUsuń