- Kochanie, spakowałeś wszystko? –
zapytałam nie wiem już który raz tego dnia.
- Tak. – rzucił, kiedy koło niego
przechodziłam – Meli, Meli, Meli, chodź tu do mnie. – złapał mnie za rękę i
pociągnął na swoje kolana – Uspokój się, słyszysz? – odgarnął włosy z mojego
czoła – Wszystko będzie dobrze. Wszystkie nasze ciuchy spakowaliśmy, prezenty
dla Carli też, więc spokojnie. Mamy wszystko, co potrzebne, hm? – pocałował
mnie delikatnie – Hotel też jest wynajęty. Bilety leżą na stoliku przy wyjściu.
Wszystko pod kontrolą i dopięte na ostatni guzik. Nie musisz się niczym martwić.
Jestem przy tobie i zawsze będę – najpierw złączył nasze usta, a kilkanaście
minut później nasze ciała. Z tym facetem było mi jak w niebie – o ile nie
lepiej!
***
Punkt
dziesiąta rano znajdowaliśmy się na lotnisku w stolicy Hiszpanii. Katalończyk
zamówił nam taksówkę, za pomocą której dostaliśmy się do Catalonia Atocha, gdzie
mieliśmy się zatrzymać. Hotel robił ogromne wrażenie. Elegancki, gustownie
urządzony, ale bez zbędnego przepychu. Właściciele stawiali widocznie na
nowoczesność i funkcjonalność. Było nawet jacuzzi!
- Cristian, musiałeś wydać fortunę na
nocleg tutaj. – zaczęłam marudzić – Nie chcę, żebyś wydawał na mnie swoje
ciężko zarobione pieniądze.
- Melitta, - usiadł koło mnie na łóżku i
zaczął mnie delikatnie gładzić po udzie – po pierwsze: przyjechaliśmy tu tylko
na dwa dni, po drugie: wcale nie wydałem majątku, a po trzecie: po prostu
pomyślałem, że ci się tu spodoba – uśmiechnął się delikatnie.
- Podoba mi się tu, ale ja nie jestem
przyzwyczajona, ani nie mam najmniejszego zamiaru przyzwyczajać się do takich
luksusów. A na dodatek jeśli ktoś za mnie płaci. Nie chcę, żebyś wydawał na
mnie kasę, bo to jest zupełnie niepotrzebne, ok? Przecież daję sobie świetnie
radę.
- Pewnie, że tak, ale jesteś moją kobietą i
mam zamiar cię rozpieszczać. – skubnął, a następnie pocałował moją szyję – No,
ale jeśli tak bardzo chcesz być samodzielna i samowystarczalna, to możesz mi
odpłacić w naturze – wyszczerzył się.
Jeden zwinny ruch i
już leżałam pod nim. Jeździł dłońmi po moich plecach, płaskim brzuchu, aż w
końcu dotarł do piersi. Ugniatał je delikatnie, lecz najwyraźniej przeszkadzał
mu w tym materiał, bo szybko pozbył się mojego stanika. Zataczał kółka, drażnił
moje zmysły. Pocierał, skubał i ssał sutki, które pod wpływem jego pieszczot
momentalnie stwardniały. Piłkarz zniżył się ze swoimi pieszczotami na moją
talię i kierował się w stronę podbrzusza, a ja wygięłam się w łuk. Brunet
uśmiechnął się sam do siebie, rozpiął, po czym zdjął moje jeansy. Podciągnęłam
jego twarz do swojej i namiętnie wpiłam się w jego usta. Nie było w tym geście
nic miłego. To było pożądanie. Oboje to czuliśmy. Przejechałam palcami po jego
umięśnionej klacie i złapałam za brzeg koszulki, którą następnie zrzuciłam na
podłogę. To samo zrobiłam ze spodniami, które w owym momencie bardzo utrudniały
mi życie. Chciałam zająć się też bokserkami, ale Cristian przygwoździł mnie do
łóżka. Całował moje usta, policzki, linię szczęki, szyję, obojczyki, piersi,
zjeżdżał na brzuch, zostawiając przy tym mokre ślady na moim rozpalonym ciele.
Poddawałam mu się. Zadrżałam, kiedy chwycił rąbek moich majtek i pociągnął je w
dół. Byłam kompletnie naga. Dwudziestoczterolatek rozsunął moje nogi stanowczym
ruchem i z cwaniackim uśmieszkiem zagapił się na mój skarb. Spojrzał mi głęboko
w oczy i delikatnie przywarł swoimi wargami do moich. Zachęcająco rozchyliłam
usta i już po chwili nasze języki oddały się dzikiemu tańcu. Całowalibyśmy się
tak bez końca, ale mój towarzysz zjechał dłonią po moim pośladku i udzie.
Znalazł dla swoich palców lepsze miejsce. Najpierw włożył jeden, a potem drugi
i począł bawić się z moją kobiecością. Musiałam oderwać usta od jego, by jęknąć
z rozkoszy. Skubał, drażnił łechtaczkę, a ja wiłam się pod nim jak opętana.
Oparł dłonie o moje biodra. Myślałam, że to już koniec tych bardzo przyjemnych
tortur. Chciałam go poczuć w sobie. Tu i teraz.
- Cris. – wysapałam – Potrzebuję cię tam.
Już! – skinęłam głową w stronę mojej pochwy.
- Wedle rozkazu – zaśmiał się i zanurkował
we mnie.
- Ale nie ta….aaaaaak! – krzyknęłam, gdy
wkroczył do akcji językiem. Przepełniła mnie fala słodyczy, świat zawirował i
opadłam na poduszki. Oddychałam głęboko, ale piłkarz nie przestawał i nadal
sprawiał mi rozkosz.
- Jesteś taka słodka. – powiedział
uniósłszy głowę do góry – Cholera, nie wytrzymam – mruknął i pozbył się szybko
bokserek. Poczułam jak wchodzi we mnie. Był taki wielki. Początkowo poruszał
się powoli, jakby nie chciał zrobić mi krzywdy, ale po pewnym czasie zaczął
przyspieszać. Zacisnęłam mocniej wokół niego nogi i złapałam mocno za bicepsy.
- Tello! – darłam się na chwilę przed
osiągnięciem szczytu.
- Melisa! – doszedł, złączył nasze usta w
delikatnym pocałunku i opadł na łóżko obok mnie. Oparłam głowę o jego klatkę
piersiową, a nogę zarzuciłam na jego. Objął mnie mocno i się uśmiechnął –
Jesteś idealna.
- Tello – klepnęłam go delikatnie po
sześciopaku.
- Uwielbiam sposób w jaki wymawiasz moje
nazwisko. – podciągnął mnie i pocałował mocno, a kiedy już wróciliśmy do
poprzedniej pozycji, zapytał – Zastanawiałem się, dlaczego ty tak zawsze mocno
reagujesz, jak cię pieszczę? No wiesz, jak… - nie musiał kończyć.
- Bo jest mi cholernie dobrze –
uśmiechnęłam się zawadiacko.
- No tak, ale jak się pierwszy raz
kochaliśmy, to zachowywałaś się tak, jakbyś nigdy wcześniej czegoś takiego nie
czuła. – gładziłam dłonią jego mięśnie – Przecież nie byłaś dziewicą, jak się
poznaliśmy – nie pojmował.
- Kiedy się poznaliśmy, to byłam dziewicą.
– sprostowałam – Ale kiedy zaczęliśmy być parą to już nie.
- No więc właśnie. To ten twój cały Błażej
nie robił ci dobrze? – zachichotał, ale kiedy usłyszał moją cichą odpowiedź:
- Nie – natychmiast spoważniał i przekręcił
mnie na plecy, dokładnie mi się przyjrzał.
- Ale… Jak? – patrzył mi prosto w oczy. Ja
leżałam przed nim naga, a on patrzył mi w oczy. To jest podobno prawdziwa miłość.
- Normalnie. – wyszeptałam – Był bardzo
religijny. Coś takiego nie wchodziło w grę.
- Czyli… - nie wiedział, jak spytać – Byłem
twoim pierwszym? – oczy mu zalśniły – W tych sprawach akurat?
- Tak, byłeś pierwszy. I nie tylko w tym –
pocałowałam go. Nasze języki odnalazły swój własny rytm, ale musieliśmy kiedyś
nabrać powietrza.
- Skoro nie tylko w tym to w czym jeszcze?
– dopytywał.
- Od naszego pierwszego spotkania
wiedziałam, że jesteś ciekawski. – zaśmiałam się – Byłeś pierwszym facetem,
który zabrał mnie do kawiarni, potem do knajpki. Pierwszym, dla którego
okłamałam przyjaciół. Pierwszym, na którego widok moje serce od razu
przyspieszyło. Pierwszym, z którym spacerowałam brzegiem morza podczas zachodu
słońca. Pierwszym, który coś dla mnie ugotował. Pierwszym, który dbał, żeby mi
niczego nie zabrakło, nawet jeśli dzieliło nas dwa tysiące kilometrów.
Pierwszym, który trzymał mnie za rękę, kiedy robiłam sobie tatuaż. Pierwszym,
któremu mogłam bezgranicznie zaufać. Pierwszym, którego pokochałam do szaleństwa.
Pierwszym, dla którego byłam w stanie wyprowadzić się z Polski i tak właśnie
zrobiłam. Pierwszym, o którego się strasznie bałam, kiedy został sfaulowany na
boisku. Pierwszym, do którego cholernie tęskniłam. Pierwszym, przez którego
żałowałam, że nie mogę się teleportować jak wampiry z powieści Kerrelyn Sparks,
żeby tylko się wtulić w twoje silne ramiona. Pierwszym, przy którym czuję się
całkowicie bezpiecznie. Pierwszym, przy którym czuję się spełniona. Pierwszym,
przy którym czułam i czuję te zabawne motylki w brzuchu. Pierwszym, przy którym
byłabym zdolna do stabilizacji. Pierwszym, którego córkę poznam. Pierwszym, dla
którego jestem gotowa nagiąć i naginam moje własne zasady. Pierwszym, którego
pożądam do tego stopnia, że najchętniej w ogóle nie wychodziłabym, ani nie
wypuszczałabym cię z łóżka. Jesteś tak naprawdę pierwszy i ostatni w moim
sercu.
- Wow. Dużo tych pierwszych – wciągnął
powietrze.
- A to źle?
- No wiesz, możesz chcieć spróbować czegoś
innego, żeby mieć jakieś porównanie czy coś… - rzucił nieśmiało.
- Cris. Popatrz na mnie. – chwyciłam go za
brodę – Wiem, że to nie będzie oryginalne, ale te słowa w pełni oddają to, co
chcę ci w tej chwili powiedzieć, ok? – pokiwał głową, więc zaczęłam wypowiadać
tak świetnie znane mi wersy:
Jesteś cierpliwy, jak jeszcze nikt
dotąd dla mnie nie był,
Twoje oczy zabierają mnie w miejsca,
O których nigdy bym nie marzyła,
Twój głos jest jedyną muzyką, bez
której nie potrafię wytrzymać.
Teraz nie może być już wątpliwości,
Jesteśmy zbyt daleko na przodzie, by
patrzeć w tył.
Na dobre i na złe.
Musisz uwierzyć mi na słowo,
Czuję się jak zdarta płyta
I mówiłam ci już 700 razy,
Nie muszę dalej szukać,
Moje poszukiwania się zakończyły.
Czy możesz zaufać mojemu słowu?
Brzmię jak zdarta płyta
I powiedziałam ci już 700 razy,
Nie muszę dalej szukać,
To ty jesteś tym jedynym.
Twoje dłonie, które nie mają litości,
Także są moimi najlepszymi
przyjaciółmi.
I mogłabym się zgubić, wspinając się
po twoich nogach, które nie mają końca.
Znalazłam idealną odległość między
moim ciałem a twoim
I to jest brak jakiejkolwiek
odległości, Kochanie, jeśli to ci odpowiada.
Mówili, że nam się nie uda,
Ale spójrz, jak pokonujemy wszystkie
sprzeczności.
Potrzebuję, żebyś był świadomy, że
Jesteś tym jedynym.
Chcę, żebyś zrobił krok w stronę
wiary.
Wiem, że łatwo popełniać te same
błędy,
Ale nie tym razem, nie, nie tym razem.
Zbliżyłam
się do niego delikatnie i pocałowałam. Ponownie położyłam się na plecach.
Czułam na sobie jego palący i zarazem zaciekawiony wzrok. Popatrzyłam mu w
oczy, aż nagle się odezwał, nadal we mnie wpatrzony:
Kilkanaście lodowatych lat prowadziło
mnie do ciebie.
Musiałem słuchać kłamców, żeby
rozpoznać prawdę.
Mam nadzieję, że zapamiętasz naszą
pierwszą Gwiazdkę
I będziesz kiedyś mówić, że wydawała
się wręcz nieprawdziwa.
Tylko obiecaj mi, że zawsze ze mną
będziesz,
Bo ja ci to właśnie obiecuję.
Wpił
się zachłannie w moje usta. Przestawał mnie całować jedynie, żeby zaczerpnąć
powietrza. Zapach jego perfum pieścił moje zmysły. On sam je pieścił.
- Tello! – krzyknęłam.
- Tak, najdroższa? – nie przerywał
pieszczot.
- Jest pięć po dwunastej, a na pierwszą
jesteśmy umówieni z Loreną i Carlotą! – wystarczyło wspomnieć o małej, żeby
chłopak wystrzelił jak z procy i zaczął się ubierać. Zaśmiałam się cichutko,
ale również się podniosłam i włożyłam na siebie ciuchy.
- Policzymy się wieczorem – pocałował mnie
namiętnie i klepnął w tyłek, kiedy opuszczaliśmy pokój hotelowy.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
***
No i mamy trzydziesty pierwszy. :)
Taki sobie, ale mam nadzieję, że komuś się spodoba ;)
Siedzę w domu chora,
na zwolnieniu lekarskim
i usiłuję coś napisać,
ale tak jakby średnio mi to wychodzi...
Jak na razie wszystkie moje myśli
krążą wokół wakacyjnego wjazdu
i tego, co muszę kupić.
Na domiar złego kolega wymyślił kolejny wyjazd.
Ja nie wiem już jak to ogarnąć, hehe.
I to niby ja jestem zwariowana... :p
Ok, idę wymyślać jakąś historię,
a Was proszę o komentarze.
Buziaki ;*