poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 44

            Lekarka podała mi ręcznik papierowy, abym wytarła żel. Tak też uczyniłam, po czym zapięłam spodnie, wróciłam na poprzednie miejsce i wsłuchiwałam się we wszystkie cenne rady. Miła kobieta zapisała mi dodatkowo wszystko na kartce i kazała przyjść za miesiąc na kontrolę. Chyba, że coś się będzie wcześniej działo. Wzięłam jej wizytówkę i zdjęcia płodu. Podziękowałam, pożegnałam się i wyszłam na korytarz. A tam jak na zawołanie z miejsca poderwał się Argentyńczyk.
- I jak? To coś poważnego? – objął mnie ramieniem i poprowadził do bufetu. Zamówił mi jedzenie i wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- Na to się nie umiera – rzuciłam wymijająco.
- Tello tu niedługo będzie. – wtrącił – Na to czyli na co?
- Sam zobacz – podsunęłam mu kopertę ze zdjęciami.
- Nie rozumiem.
- No zajrzyj do środka. – rozkazałam, zajadając się sałatką z kurczakiem – Nie jesteś zbytnio spostrzegawczy. Niektórzy domyśliliby się po tabliczce na drzwiach gabinetu.
- Jakiej tabliczce? Tam była jakaś tabliczka? – uniósł brwi w geście zdziwienia.
- Całe szczęście, że jesteś przystojny, zabawny i potrafisz grać w piłkę. – zaśmiałam się – No otwórz w końcu tą cholerną kopertę, Messi. Jesteś pierwszym, który się dowie. I nikomu ani słowa. – popatrzył na mnie spod byka – Nikomu oprócz Anto. Wiem, że nie wytrzymasz – wyszczerzyłam się.
- Nie wiem, czy będę coś rozumiał z tego. Nie znam się na dokument…acjach. – wciągnął głośno powietrze – Jesteś w ciąży? – wyszeptał, a ja pokiwałam twierdząco głową – Który tydzień?
- Czwarty. – oblałam się rumieńcem – Przed wyjazdem na zgrupowanie urządziliśmy sobie taki romantyczny wieczór – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
- No to gratuluję, siostrzyczko. – cmoknął mnie w policzek – Cristian się na pewno ucieszy. – mina mu nieco zrzedła – Kochasz go?
- Prawdziwa miłość nigdy się nie kończy, nie uważasz? – przełknęłam liść sałaty – Kochałam go, kocham i będę kochać. Na zawsze. Pytanie, co on czuje do mnie? – utkwiłam wzrok w jedzeniu.
- Dziewczyno, on za tobą szaleje! Dobra, chodź, idziemy, bo już tu pewnie jedzie – mrugnął do mnie porozumiewawczo.
            Chwyciłam cracka pod rękę, schowałam kopertę do torebki i uśmiechnięci wyszliśmy z kliniki. Argentyńczyk powiedział, że jak będzie chłopczyk, to mogą nam z Antonellą oddać trochę fajnych rzeczy po Thiago. No i mieli na zbyciu wózek, kojec, łóżeczko i takie sprawy.
- Wiesz, ty może lepiej to dla siebie jeszcze zachowaj, co? – zaśmiałam się perliście.
- Czemu? Przecież mały już wyrósł – nie zrozumiał aluzji.
- Ale mógłbyś postarać się o rodzeństwo dla Thiago. Ktoś cię przecież musi kiedyś zastąpić w Barcelonie, no nie? – dałam mu sójkę w bok.
- No i twój dzidziuś miałby się z kim bawić.
            W świetnych nastrojach przemaszerowaliśmy przez parking aż do miejsca, w którym stało auto Lionela. Po chwili zatrzymał się koło nas czarny Range Rover Evoque. Wysiadł z niego brązowooki brunet i podbiegł do nas szybko. Był najwyraźniej zdenerwowany, bo od razu odepchnął Messiego.
- O co ci chodzi, stary? – zapytał crack.
- Łapy precz od mojej ukochanej! – wydarł się.
- Cris, uspokój się – złapałam go delikatnie za ramię, ale wyrwał się.
- Czemu mi nic wcześniej nie powiedziałeś? Co?! – popchnął go – Mówię do ciebie!
- Ej, Cristian, uspokój się. Ja chciałem, ale Mel nie pozwalała. Masz do mnie pretensje, a prawda jest taka, że to dzięki moim i Carlesa naleganiom poszła w końcu do lekarza! – starał się utrzymać nerwy na wodzy – Zadzwoniłem po ciebie, bo chciała z tobą porozmawiać. Mam nadzieję, że teraz sobie wszystko wyjaśnicie.
- Tello, uspokoisz się i odwieziesz mnie do domu, czy mam poprosić o to Leo? – zapytałam ostrym tonem.
- Wsiadaj.
- Dziękuję za pomoc i opiekę. – cmoknęłam Argentyńczyka w policzek – I poproś Antonellę, żeby zachowała na razie tę informację dla siebie, ok? – uśmiechnęłam się i wsiadłam do tak świetnie znanego mi pojazdu.
- Porozmawiamy u ciebie? – spytał Katalończyk, cały czas patrząc na drogę. Skinęłam potwierdzająco głową.

***

            Kiedy dojechaliśmy pod blok i wsiedliśmy do windy, zauważyłam, że piłkarz czegoś szukał w kieszeniach spodni. Nie wiedziałam, o co mogło chodzić. Trwaliśmy w kompletnej ciszy, aż przekroczyliśmy próg mojego mieszkania. Pierwszy odezwał się chłopak, kiedy rzuciłam torebkę na kanapę.
- Meli, ja bym cię chciał jeszcze raz przeprosić. – ujął moją dłoń i patrzył mi prosto w oczy – Jestem skończonym idiotą i świetnie o tym wiem.
- Nie jesteś idiotą, Cris.
- Jestem, bo nie dałem ci wsparcia ani propozycji, dzięki której mogłabyś tu zostać. I przepraszam, że zwątpiłem w twoją miłość. Widzisz, ja cały czas miałem nadzieję, że zostaniesz w Katalonii i dlatego przedłużyłem kontrakt. – przyciągnął mnie do siebie – Wybaczysz mi? – w jego cudownych czekoladowych oczach dostrzegłam tyle nadziei. Uśmiechnęłam się.
- Pewnie, że tak. Kocham cię i zawsze będę – pochylił się nade mną, ale po chwili znowu cofnął.
- I zostaniesz w Barcelonie?
- To zależy tylko od ciebie. Chcesz tego?
- Jak niczego innego na świecie. No, może poza jednym. – na jego ustach pojawił się cwany uśmieszek – Bardziej pragnę tylko twierdzącej odpowiedzi.
- Na co? – zdziwiłam się, a on puścił moją rękę, ukląkł i wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek.
- Meliso Lam. Kocham cię najbardziej na świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, bo to właśnie ty jesteś moim życiem. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – uśmiechnął się, ale było widać, że się denerwował.
- Cris, głuptasie, wstań – pomogłam mu się podnieść.
- Tak czy nie? – patrzył mi prosto w oczy. Bał się, że mogłam odmówić. Doskonale wiedział, że jedne oświadczyny już kiedyś odrzuciłam. Ale najwyraźniej uznał, że nie miał już nic do stracenia. Serce biło mi coraz szybciej. Czy na pewno dobrze robiłam? Tak. Byłam tego w stu procentach pewna. Jak mało czego.
- Tak – powiedziałam i z nieukrywaną tęsknotą wpiłam się w jego usta. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, chłopak założył mi na palec pierścionek zaręczynowy. Narzeczony. Nowe słowo, do którego będę musiała się przyzwyczaić.
- Cris, - zaczęłam skrępowana – bo jest jeszcze jedna sprawa…
- No właśnie, Kochanie. Powiedz mi, co ci jest. Trener mówił, że źle się czułaś i dwa razy zasłabłaś. – pokazałam mu, żeby usiadł na kanapie w salonie. Ja zrobiłam to samo – To coś poważnego? – niepokoił się.
- Z pewnością spowoduje to wielkie zmiany w moim życiu. – podałam mu kopertę – Sam zobacz – opadłam na oparcie mebla i patrzyłam na chłopaka. Delikatnie wyciągnął ze środka zdjęcia i zagapił się na nie jak sroka w kość. Chyba dopiero po chwili dotarło do niego, co chciałam mu przekazać.
- Czy…my… Czy ty jesteś w ciąży? Będziemy mieli dziecko? – wykrztusił z siebie w końcu i spojrzał mi w oczy.
- Tak. – uśmiechnęłam się nieznacznie – To czwarty tydzień. Jak się okazuje, tamte obchody rocznicowe naprawdę były niezwykłe. Spłodziliśmy wtedy potomka – zachichotałam i poczułam, jak Tello się do mnie zbliżał.
- Będziemy rodzicami. Wow. – zamrugał, po czym pochylił się, podniósł mój T-shirt i pogłaskał mnie po brzuchu, a następnie go ucałował – Mamusia i tatuś cię bardzo kochają, skarbie. – wyszeptał, a mi łza zakręciła się w oku – To dlatego Leo powiedział, że ma nadzieję, że teraz sobie wszystko w końcu wyjaśnimy. A ty prosiłaś, żeby Anto nikomu nie mówiła, bo byłaś pewna, że on się jej wygada.
- Tak. – otarłam ciecz spływającą mi po policzku – Martwił się o mnie bardzo i musiałam mu powiedzieć. Przepraszam, - pociągnęłam nosem ze wzruszenia – wiem, że to ty powinieneś wiedzieć pierwszy, ale on by nie dał za wygraną.
- Kochanie, nic się nie stało. – przytulił mnie – Najważniejsze jest to, że jesteśmy razem, zaręczyliśmy się i będziemy rodzicami – pocałował mnie namiętnie i z czasem zaczął schodzić z pocałunkami niżej.
- Cris, bardzo bym chciała, - pogładziłam go po policzku – ale pani doktor kazała nam się wstrzymać przez jakieś 2 miesiące przynajmniej.
- Seksu jako tako nie musimy uprawiać, ale o dawaniu sobie rozkoszy nic nie wspominała, prawda? – uśmiechnął się cwaniacko i zaniósł mnie na łóżko.

***

            Leżeliśmy w siebie wtuleni i po prostu było nam dobrze. Coś mnie zaczęło zastanawiać.
- Tello?
- Hmm? – pogładził mnie po włosach.
- To były te twoje zaplanowane oświadczyny? – zaśmiałam się.
- Poniekąd. – jęknął, a kiedy na niego spojrzałam, pospieszył z wyjaśnieniami – Od dwóch miesięcy nosiłem przy sobie ten pierścionek, ale nigdy nie było idealnej okazji. – uśmiechnął się – Za to teraz jest idealnie. Jestem w łóżku z kobietą mojego życia, która zgodziła się zostać moją żoną, a za osiem miesięcy urodzi mi dziecko. – złączył nasze usta – Lepiej być nie mogło.
- A co do tego ślubu… - zaczęłam.
- Nawet mi nie mów, że się rozmyśliłaś – pogroził mi palcem.
- Nie, spokojnie. Mam zamiar cię zaobrączkować, piłkarzyku.
- No to co jest?
- No ja jestem w ciąży i będę tyła, więc co byś powiedział na ślub już po porodzie i po tym, jak zrzucę zbędne kilogramy? – gładziłam jego tors.
- Czyli mam czekać rok? – westchnął – Skoro nie ma innego wyjścia… Dla ciebie wszystko. I dla naszego małego skarbu też – pocałował mój brzuch.
- Ale pomyśl o tym tak: będziemy mogli zaszaleć w noc poślubną. Nie będzie już żadnych ograniczeń – kusiłam.
- A maleństwo?
- Załatwię to. Zrobię z któregoś piłkarza niańkę. Chyba już nawet wiem którego.
- Tak?
- Mhm. Leo tak bardzo chciał nam już oddać wyprawkę, więc pewnie z chęcią zajmie się dzidziusiem.
- O proszę. Chciał nam wszystko oddać, a może sam będzie jeszcze tatusiem.

- To samo mu powiedziałam – zanieśliśmy się śmiechem.



***
No i jak? Zadowolone? :p
Chciałyście szybko rozdziału, to macie.
Pragnę zawiadomić moje kochane czytelniczki,
że na tym blogu pojawią się jeszcze tylko 2 posty..
Do następnego. ;D
Buźka ;*

13 komentarzy:

  1. Cudowny! <3
    Jak romantycznie ;3
    Czekam na kolejny ;3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no tak jakoś się romantycznie zrobiło, fakt :D

      Usuń
  2. W końcu! :D Radość przepełnia moje serduszko ^.^ Ale też smutek, ponieważ niedługo będzie koniec tej wspaniałej histori :') czekam tak jak zawsze na kontynuację ;** /neyforever18

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, koniec tej, ale przecież jest jeszcze drugi blog, no nie? ;*

      Usuń
    2. To fakt :3 :*

      Usuń
  3. Jej tak słoodko *,*
    Szkoda że już niedługo koniec :/
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu koniec, ale o Catalinie dalej będę pisać ;) No i może pojawi się coś nowego ;*

      Usuń
  4. Tego się nie spodziewałam! Ale tak się cieszę! :)) Tylko szkoda, że to już koniec :( Mimo to i tak jestem szczęśliwa :) buśka:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to przynajmniej Ciebie udało mi się zaskoczyć ;D Nie smutaj, będzie kolejne opo ;*

      Usuń
  5. Jak pięknie, ładnie i wyśmienicie. <3 dobiłaś mnie słońce tym, że pozostały już tylko dwa rozdziały. ;( ale dzięki temu czekam na nowe opowiadanie <3 i oczywiście piękne zakończenie tego. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, żebyś była zadowolona, Słońce ;*

      Usuń
  6. Tak, tak, tak !! Jest po mojej myśli ! Pogodzili się ! Szkoda, że tylko dwa rozdziały, bo kocham to opowiadanie ;'( No nic. Jest jeszcze jedno ;) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, jest jeszcze jedno, a będzie więcej ;) Również pozdrawiam :*

      Usuń