środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 37

- Kochanie, pomożesz mi z krawatem? - zapytał brunet lekko zirytowany faktem, że przegrywał walkę z kawałkiem granatowego materiału. Podeszłam do niego bez słowa i zrobiłam odpowiedni supeł. W nagrodę dostałam soczystego całusa w usta - Wszystko gotowe?
- Chyba ta... - nie dokończyłam, bo przerwał mi dzwonek telefonu - No co jest,  panie młody? - zapytałam wesoło - Ej, dobra, Lio, spokojnie. Nie... Do cholery! Lionelu Andrésie Messi Cuccittini!  Masz się natychmiast uspokoić! Zaraz przyjedziemy. Daj mi Sergio. Hej, Kun. Słuchaj, prawa górna szafka w kuchni. Zielona puszka. Parzysz jedną torebkę i pilnujesz,  żeby wszystko wypił. Będziemy za pół godziny. - rozłączyłam się i głośno westchnęłam - Sytuacja awaryjna. Messi się martwi,  że Anto może zmienić zdanie. Podobno strasznie panikuje. Musimy tam jechać,  bo chłopaki już z nim nie wyrabiają.
- I ostoja całej FC Barcelony, Melisa Lam, moja dziewczyna musi wkroczyć do akcji - zaśmiał się.
- Widzisz, jestem niezastąpiona. Dobra, chodźmy.  No chyba, że chcesz odwiedzać Agüero w wariatkowie? – pokręcił przecząco głową.
Zabrałam torebkę, a Cristian prezent i opuściliśmy pokój hotelowy. Droga samochodem zajęła nam niewiele ponad kwadrans. Drzwi od domu Argentyńczyka otworzył nam Gerard. No ładnie. To jeśli on próbował uspokoić Lio, to ja się już bałam... Hiszpan kazał mi iść szybko na górę, gdzie siedział "jeszcze kawaler". Na mój widok poderwał się z miejsca i zakleszczył mnie w niedźwiedzim uścisku. Poklepałam go przyjaźnie po plecach.
-Lio, co się dzieje? Masz jakieś wątpliwości?
- Ja nie.
- No to co jest?  - dziwiłam się.
- A jeśli ona się rozmyśli? - wyszeptał z wyczuwalnym w  smutkiem.
- Jak możesz tak w ogóle myśleć, hmm?  Jesteście już ze sobą tyle lat. Macie dwójkę przecudnych dzieci. Jesteście ze sobą szczęśliwi. Wiele razem przeszliście. Kochacie się na zabój!
- Naprawdę tak myślisz? - lekko się uśmiechnął.
- Tak. Jesteście dla siebie stworzeni. Spokojnie. Zakładaj marynarkę i się zbieramy. Ty schodzisz do chłopaków, a ja muszę jeszcze jechać do twojej ukochanej. I tak jestem już spóźniona – jęknęłam spoglądając na zegarek.
- No tak. Jesteś w końcu świadkową. Mel, - zatrzymał mnie - dziękuję. Jesteś kochana. Cieszę się, że jest wam razem z Tello dobrze. Wy też jesteście dla siebie stworzeni. 

***

Kiedy ceremonia dobiegła końca i już złożyliśmy młodym małżonkom najszczersze życzenia, obsypaliśmy ich ryżem, całą ekipą udaliśmy się do wynajętej sali. Pięknie przystrojona i przestronna bez problemu pomieściła sporą ilość gości. W końcu moi przyjaciele mieli mnóstwo znajomych i członków rodziny.
Panna młoda wymyśliła, że przystawkę dostarczą na stoliki wszystkich gości nie kelnerzy, ale świadkowie. Tak więc razem z Sergio chodziliśmy od jednej osoby do drugiej i życzyliśmy wszystkim smacznego. Oprócz sałatki z kuskusu i sera pleśniowego, zostawialiśmy na stołach trunki alkoholowe ze specjalnie wyprodukowaną na tę okazję plakietką. Po tym jakże męczącym zajęciu, mogliśmy w końcu usiąść i zająć się konsumpcją. Następne w menu było wyśmienicie doprawione – czytaj piekielnie ostre – locro oraz empanadas z przeróżnymi nadzieniami. Ze słodkości pojawiły się m.in. tarty z kremem custard, queso y dulce czy krem kataloński. Oczywiście nie mogło też zabraknąć ulubionego deseru Antonelli czyli churros w towarzystwie gorącej czekolady. Zawsze się tym zajadałyśmy podczas babskich wieczorów albo jakichkolwiek wspólnych wyjść.
Siedzieliśmy w świetnych nastrojach i rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Z niektórymi osobami dawno się nie widziałam, więc miałam dużo do nadrobienia między innymi z José Manuelem albo po prostu Wahinem, jak zwykłam go nazywać przez wzgląd na jego artystyczne zapędy. Głosy nagle ucichły, a za mój łokieć pociągnął lekko Agüero, co zmusiło mnie do powstania. Chłopak delikatnie postukał w kieliszek i odchrząknął, uroczo się przy tym uśmiechając.
- Kochani, jesteśmy tutaj wszyscy, żeby uczcić fakt, że najlepszy piłkarz świata został oficjalnie usidlony, zaobrączkowany, czy jak to sobie tam nazwiecie. Zapewne wiecie, że znamy się z Lio już od wielu, wielu lat i oczywiście połączyła nas piłka nożna. Ale cóż poradzić? Tak już my, piłkarze, mamy. – zrobił przerwę na chichoty gości – Mógłbym wam teraz przytoczyć co najmniej kilkanaście przeróżnych anegdot dotyczących tej tam „La Pulga”, ale chyba oszczędzę mu wstydu w tym jakże pięknym dla niego dniu i ograniczę się do tych paru słów. No więc, Messi, przyjacielu, musisz wiedzieć, że masz cholerne szczęście, że trafiłeś na tak świetną kobietę. Trzymaj ją i nigdy nie wypuszczaj. A ty, Anto… Cóż, bądź cierpliwa. Wiesz, że w głębi duszy to nadal mały dzieciak, który biega po ulicach Rosario i szuka sposobności, żeby zabrać starszym kolegom piłkę. Zdrowie państwa młodych! – uniósł do góry kieliszek, w którym znajdował się szampan z sorbetem cytrynowym – No to teraz twoja kolej, pani świadkowo – mrugnął do mnie.
- Wzruszające przemówienie, panie świadku. – wytknęłam mu język – Muszę przyznać, że czuję się wielce zaszczycona tym, że zostałam wybrana na świadka. Antonella, kochana, wiesz, że cię kocham i sądzę, że jesteś najlepszą partią dla tego tam bruneta. – wskazałam z rozbawieniem na Lionela – Lio, trafiłeś lepiej niż los na loterii. Kochacie się i to widać na każdym kroku. Ja mam to szczęście przebywać z wami prawie na co dzień i widzieć wasze wzajemne relacje, to z jakim szacunkiem się traktujecie, jak świetnie wychowujecie swoje dzieci, które z pewnością wyrosną na porządnych ludzi, na to jak się wspieracie. I jestem jedną z nielicznych, która jest z wami na każdej imprezie. – mrugnęłam do Anto porozumiewawczo okiem – Życzę wam, żebyście żyli jak w niebie, żebyście byli szczęśliwi. No i wielu sukcesów. Zarówno prywatnych jak i zawodowych. Wiecie, że was kocham. Zdrowie!
- No to… Zaczynamy imprezę! – wydarł się Piqué – Mamy dla was małą niespodziankę. Grupa, na miejsca! – zarządził dumnie, a kolejno: ja, Shakira, Cristian, Sergio, Elena, Giannina, Dani, Ney i Javier stanęliśmy na scenie i zaczęliśmy nasz recital. Na nasz repertuar składały się przeróbki piosenek Mebarak: „Spotlight”, „Loca”, „Addicted to you”, „Underneath your clothes”, czy „Mariposas”. Na koniec chłopcy odstawiali dzikie tańce, a ja i Shaki zaśpiewałyśmy „Waka Waka” oraz „Dare (La la la)”, ale oczywiście w wersjach mundialowych, co bardzo się spodobało zwłaszcza piłkarzom.
 Wesele ledwo się rozkręciło,  a piłkarze już byli nieźle wstawieni. Jednak nie można się było spodziewać niczego innego, jeśli Geri,  Dani i Pinto dorwali się do butelek i chętnie częstowali nimi towarzyszy ze swoich stolików. Mimo ich stanu, świetnie się bawiliśmy. Wygłupom nie było końca. Chociaż musiałam przyznać,  iż w porównaniu do ślubu Gerarda i Shakiry było o niebo spokojniej. Ale na to miał zapewne też wpływ gości. W końcu na poprzedniej ceremonii byli także reprezentanci Hiszpanii  - nieźle walnięci nawiasem mówiąc. To co wyprawiał Ramos, Fabs czy Isco... Nie do ogarnięcia. Poważnie. Okazało się, że wszyscy zawodnicy tej drużyny narodowej byli na podobnym poziomie. Normalnie sami wariaci. Ja nie miałam pojęcia, jak del Bosque z nimi wytrzymał,  bo ja miałam dość już po kilku godzinach. Mieliśmy bowiem to szczęście, że wszyscy piłkarze i ich partnerki siedzieli przy jednym wielkim stole. Mebarak świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że nikt inny nie zniósłby takiego towarzystwa. My byliśmy chociaż odrobinę przyzwyczajeni. Co wcale nie oznaczało, że nie musiałyśmy z Antonellą czy Pilar co chwilę wychodzić, aby ochłonąć. Cóż poradzić? W końcu same zgotowałyśmy sobie taki los, wiążąc się z piłkarzami...
- Czy mogę prosić moją ostoję do tańca?  - zapytał szczęśliwy Messi,  wyciągając w moją stronę dłoń. Spojrzałam z uśmiechem na Tello,  po czym chwyciłam dłoń przyjaciela i powędrowałam za nim na wielki parkiet. Brunet świetnie tańczył. Może nie aż tak dobrze jak Cris, ale miał niezłe wyczucie rytmu. W sumie tańczyłam z nim tylko dwa razy, a mianowicie na imprezie u Marca i rzecz jasna na weselu Geriego i Shaki. Gdy muzyka zwolniła, nagle jak spod ziemi wyrósł obok nas Cristian.
- Odbijany. - rzucił do kumpla, przejmując mnie,  a crack tylko przewrócił z rozbawieniem oczami i wziął w obroty żonę. Wtuliłam się w silny tors skrzydłowego i bujaliśmy się w takt "Hero" Enrique Iglesiasa - Chciałbym być twoim bohaterem - westchnął, szepcząc mi to prosto do ucha.
- Cris,  - uniosłam głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy - ty już jesteś moim bohaterem.
- Kocham cię. - złożył na moich ustach pełen uczucia pocałunek – Para siempre.

- Para siempre - szepnęłam i ponownie złączyłam nasze usta. Byłam prawdziwą szczęściarą. Miałam cudownego chłopaka, który mnie kochał i szanował. Miałam świetnych przyjaciół, którzy byli dla mnie niczym rodzina. Mieszkałam w pięknej Katalonii. Czego chcieć od życia więcej?  Chyba niczego. A ja na dodatek właśnie znajdowałam się w Rosario i tańczyłam na weselu najlepszego piłkarza na świecie... Ja to miałam szczęście!



***

Ktoś to jeszcze w ogóle czyta?
Nie wiem, czy jest sens dalej to pisać,
skoro zainteresowania raczej nie ma. :/
Proszę, niech każdy, kto czyta to opowiadanie,
zostawi po sobie ślad.
Papatki :* 

16 komentarzy:

  1. Kiedyś zabraknie mi słów na tą twoją idelaną twórczość. Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych ❤ przemowy były mega wzruszające XD tak jestem trzaśnięta ale wzruszyłam się..
    Czekam na kolejny rozdział i ani mi się waż kończyć to opowiadanie szybciej niż byś zamierzała! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za każdym razem po Twoim komentarzu cieszę się jak głupia. ;D Cieszę się, że się podobały przemowy ;*

      Usuń
  2. Czyta czyta jestem tu regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to nie ma zainteresowania ???? Jak nie ma ??!! Kobieto, ja tu wchodzę po kilka razy dziennie by zobaczyć czy mnie dodałaś next ! Ja uwielbiam to opowiadanie !! *-* <3 Jest tak zajebiste, ze aż nie da się tej zajebistości opisać słowami !!! <3
    Z niecierpliwością, czekam na kolejną część ;* /Nat

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 <3 <3 <3 <3 czekam z niecierpliwością na next !! szybko dodawaj ;* pozdrawiam i życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem, czytam i komentuję <3
    Świetny rozdział ;3 Teraz został już tylko ślub Mel i Crisa <3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. Lila, na początku muszę cię bardzo przeprosić za to że nie komentowałam, ale z roztargnienia po prostu o tym zapominałam. Mam nadzieję, że zdawałaś sobie sprawę z tego że cały czas tu byłam.
    Rozdział jak zwykle cudowny :) I ani mi się waż teraz kończyć tej historii bo ja koniecznie chce poznać ją do samego końca :)
    Buziaki :*
    ~neyforever

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, ok. Nie skończę przedwcześnie ;* I nie przepraszaj ;-)

      Usuń
  7. Oj tęskniłam! Rozdział świetny jak zawsze kochana;***<3333
    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny!!!

    OdpowiedzUsuń