- Kochanie, pomożesz mi z krawatem? -
zapytał brunet lekko zirytowany faktem, że przegrywał walkę z kawałkiem
granatowego materiału. Podeszłam do niego bez słowa i zrobiłam odpowiedni
supeł. W nagrodę dostałam soczystego całusa w usta - Wszystko gotowe?
- Chyba ta... - nie dokończyłam, bo
przerwał mi dzwonek telefonu - No co jest,
panie młody? - zapytałam wesoło - Ej, dobra, Lio, spokojnie. Nie... Do
cholery! Lionelu Andrésie Messi Cuccittini!
Masz się natychmiast uspokoić! Zaraz przyjedziemy. Daj mi Sergio. Hej, Kun.
Słuchaj, prawa górna szafka w kuchni. Zielona puszka. Parzysz jedną torebkę i
pilnujesz, żeby wszystko wypił. Będziemy
za pół godziny. - rozłączyłam się i głośno westchnęłam - Sytuacja awaryjna.
Messi się martwi, że Anto może zmienić
zdanie. Podobno strasznie panikuje. Musimy tam jechać, bo chłopaki już z nim nie wyrabiają.
- I ostoja całej FC Barcelony, Melisa Lam,
moja dziewczyna musi wkroczyć do akcji - zaśmiał się.
- Widzisz, jestem niezastąpiona. Dobra,
chodźmy. No chyba, że chcesz odwiedzać Agüero
w wariatkowie? – pokręcił przecząco głową.
Zabrałam torebkę, a
Cristian prezent i opuściliśmy pokój hotelowy. Droga samochodem zajęła nam
niewiele ponad kwadrans. Drzwi od domu Argentyńczyka otworzył nam Gerard. No
ładnie. To jeśli on próbował uspokoić Lio, to ja się już bałam... Hiszpan kazał
mi iść szybko na górę, gdzie siedział "jeszcze kawaler". Na mój widok
poderwał się z miejsca i zakleszczył mnie w niedźwiedzim uścisku. Poklepałam go
przyjaźnie po plecach.
-Lio, co się dzieje? Masz jakieś
wątpliwości?
- Ja nie.
- No to co jest? - dziwiłam się.
- A jeśli ona się rozmyśli? - wyszeptał z
wyczuwalnym w smutkiem.
- Jak możesz tak w ogóle myśleć, hmm? Jesteście już ze sobą tyle lat. Macie dwójkę
przecudnych dzieci. Jesteście ze sobą szczęśliwi. Wiele razem przeszliście.
Kochacie się na zabój!
- Naprawdę tak myślisz? - lekko się
uśmiechnął.
- Tak. Jesteście dla siebie stworzeni.
Spokojnie. Zakładaj marynarkę i się zbieramy. Ty schodzisz do chłopaków, a ja
muszę jeszcze jechać do twojej ukochanej. I tak jestem już spóźniona – jęknęłam
spoglądając na zegarek.
- No tak. Jesteś w końcu świadkową. Mel, -
zatrzymał mnie - dziękuję. Jesteś kochana. Cieszę się, że jest wam razem z
Tello dobrze. Wy też jesteście dla siebie stworzeni.
***
Kiedy ceremonia
dobiegła końca i już złożyliśmy młodym małżonkom najszczersze życzenia,
obsypaliśmy ich ryżem, całą ekipą udaliśmy się do wynajętej sali. Pięknie
przystrojona i przestronna bez problemu pomieściła sporą ilość gości. W końcu
moi przyjaciele mieli mnóstwo znajomych i członków rodziny.
Panna młoda
wymyśliła, że przystawkę dostarczą na stoliki wszystkich gości nie kelnerzy,
ale świadkowie. Tak więc razem z Sergio chodziliśmy od jednej osoby do drugiej
i życzyliśmy wszystkim smacznego. Oprócz sałatki z kuskusu i sera pleśniowego,
zostawialiśmy na stołach trunki alkoholowe ze specjalnie wyprodukowaną na tę
okazję plakietką. Po tym jakże męczącym zajęciu, mogliśmy w końcu usiąść i
zająć się konsumpcją. Następne w menu było wyśmienicie doprawione – czytaj
piekielnie ostre – locro oraz empanadas z przeróżnymi nadzieniami. Ze słodkości
pojawiły się m.in. tarty z kremem custard, queso y dulce czy krem kataloński.
Oczywiście nie mogło też zabraknąć ulubionego deseru Antonelli czyli churros w
towarzystwie gorącej czekolady. Zawsze się tym zajadałyśmy podczas babskich
wieczorów albo jakichkolwiek wspólnych wyjść.
Siedzieliśmy w
świetnych nastrojach i rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Z niektórymi
osobami dawno się nie widziałam, więc miałam dużo do nadrobienia między innymi
z José Manuelem albo po prostu Wahinem, jak zwykłam go nazywać przez wzgląd na
jego artystyczne zapędy. Głosy nagle ucichły, a za mój łokieć pociągnął lekko
Agüero, co zmusiło mnie do powstania. Chłopak delikatnie postukał w kieliszek i
odchrząknął, uroczo się przy tym uśmiechając.
- Kochani, jesteśmy tutaj wszyscy, żeby
uczcić fakt, że najlepszy piłkarz świata został oficjalnie usidlony,
zaobrączkowany, czy jak to sobie tam nazwiecie. Zapewne wiecie, że znamy się z
Lio już od wielu, wielu lat i oczywiście połączyła nas piłka nożna. Ale cóż
poradzić? Tak już my, piłkarze, mamy. – zrobił przerwę na chichoty gości –
Mógłbym wam teraz przytoczyć co najmniej kilkanaście przeróżnych anegdot
dotyczących tej tam „La Pulga”, ale chyba oszczędzę mu wstydu w tym jakże
pięknym dla niego dniu i ograniczę się do tych paru słów. No więc, Messi,
przyjacielu, musisz wiedzieć, że masz cholerne szczęście, że trafiłeś na tak
świetną kobietę. Trzymaj ją i nigdy nie wypuszczaj. A ty, Anto… Cóż, bądź
cierpliwa. Wiesz, że w głębi duszy to nadal mały dzieciak, który biega po
ulicach Rosario i szuka sposobności, żeby zabrać starszym kolegom piłkę.
Zdrowie państwa młodych! – uniósł do góry kieliszek, w którym znajdował się
szampan z sorbetem cytrynowym – No to teraz twoja kolej, pani świadkowo –
mrugnął do mnie.
- Wzruszające przemówienie, panie świadku.
– wytknęłam mu język – Muszę przyznać, że czuję się wielce zaszczycona tym, że
zostałam wybrana na świadka. Antonella, kochana, wiesz, że cię kocham i sądzę,
że jesteś najlepszą partią dla tego tam bruneta. – wskazałam z rozbawieniem na
Lionela – Lio, trafiłeś lepiej niż los na loterii. Kochacie się i to widać na
każdym kroku. Ja mam to szczęście przebywać z wami prawie na co dzień i widzieć
wasze wzajemne relacje, to z jakim szacunkiem się traktujecie, jak świetnie
wychowujecie swoje dzieci, które z pewnością wyrosną na porządnych ludzi, na to
jak się wspieracie. I jestem jedną z nielicznych, która jest z wami na każdej
imprezie. – mrugnęłam do Anto porozumiewawczo okiem – Życzę wam, żebyście żyli
jak w niebie, żebyście byli szczęśliwi. No i wielu sukcesów. Zarówno prywatnych
jak i zawodowych. Wiecie, że was kocham. Zdrowie!
- No to… Zaczynamy imprezę! – wydarł się Piqué
– Mamy dla was małą niespodziankę. Grupa, na miejsca! – zarządził dumnie, a
kolejno: ja, Shakira, Cristian, Sergio, Elena, Giannina, Dani, Ney i Javier
stanęliśmy na scenie i zaczęliśmy nasz recital. Na nasz repertuar składały się
przeróbki piosenek Mebarak: „Spotlight”, „Loca”, „Addicted to you”, „Underneath
your clothes”, czy „Mariposas”. Na koniec chłopcy odstawiali dzikie tańce, a ja
i Shaki zaśpiewałyśmy „Waka Waka” oraz „Dare (La la la)”, ale oczywiście w
wersjach mundialowych, co bardzo się spodobało zwłaszcza piłkarzom.
Wesele ledwo się rozkręciło, a piłkarze już byli nieźle wstawieni. Jednak
nie można się było spodziewać niczego innego, jeśli Geri, Dani i Pinto dorwali się do butelek i chętnie
częstowali nimi towarzyszy ze swoich stolików. Mimo ich stanu, świetnie się
bawiliśmy. Wygłupom nie było końca. Chociaż musiałam przyznać, iż w porównaniu do ślubu Gerarda i Shakiry
było o niebo spokojniej. Ale na to miał zapewne też wpływ gości. W końcu na
poprzedniej ceremonii byli także reprezentanci Hiszpanii - nieźle walnięci nawiasem mówiąc. To co
wyprawiał Ramos, Fabs czy Isco... Nie do ogarnięcia. Poważnie. Okazało się, że
wszyscy zawodnicy tej drużyny narodowej byli na podobnym poziomie. Normalnie
sami wariaci. Ja nie miałam pojęcia, jak del Bosque z nimi wytrzymał, bo ja miałam dość już po kilku godzinach.
Mieliśmy bowiem to szczęście, że wszyscy piłkarze i ich partnerki siedzieli
przy jednym wielkim stole. Mebarak świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że
nikt inny nie zniósłby takiego towarzystwa. My byliśmy chociaż odrobinę
przyzwyczajeni. Co wcale nie oznaczało, że nie musiałyśmy z Antonellą czy Pilar
co chwilę wychodzić, aby ochłonąć. Cóż poradzić? W końcu same zgotowałyśmy
sobie taki los, wiążąc się z piłkarzami...
- Czy mogę prosić moją ostoję do
tańca? - zapytał szczęśliwy Messi, wyciągając w moją stronę dłoń. Spojrzałam z
uśmiechem na Tello, po czym chwyciłam
dłoń przyjaciela i powędrowałam za nim na wielki parkiet. Brunet świetnie
tańczył. Może nie aż tak dobrze jak Cris, ale miał niezłe wyczucie rytmu. W
sumie tańczyłam z nim tylko dwa razy, a mianowicie na imprezie u Marca i rzecz
jasna na weselu Geriego i Shaki. Gdy muzyka zwolniła, nagle jak spod ziemi
wyrósł obok nas Cristian.
- Odbijany. - rzucił do kumpla, przejmując
mnie, a crack tylko przewrócił z rozbawieniem
oczami i wziął w obroty żonę. Wtuliłam się w silny tors skrzydłowego i
bujaliśmy się w takt "Hero" Enrique Iglesiasa - Chciałbym być twoim
bohaterem - westchnął, szepcząc mi to prosto do ucha.
- Cris,
- uniosłam głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy - ty już jesteś moim
bohaterem.
- Kocham cię. - złożył na moich ustach
pełen uczucia pocałunek – Para siempre.
- Para siempre - szepnęłam i ponownie
złączyłam nasze usta. Byłam prawdziwą szczęściarą. Miałam cudownego chłopaka,
który mnie kochał i szanował. Miałam świetnych przyjaciół, którzy byli dla mnie
niczym rodzina. Mieszkałam w pięknej Katalonii. Czego chcieć od życia
więcej? Chyba niczego. A ja na dodatek
właśnie znajdowałam się w Rosario i tańczyłam na weselu najlepszego piłkarza na
świecie... Ja to miałam szczęście!
***
Ktoś to jeszcze w ogóle czyta?
Nie wiem, czy jest sens dalej to pisać,
skoro zainteresowania raczej nie ma. :/
Proszę, niech każdy, kto czyta to opowiadanie,
zostawi po sobie ślad.
Papatki :*
Kiedyś zabraknie mi słów na tą twoją idelaną twórczość. Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych ❤ przemowy były mega wzruszające XD tak jestem trzaśnięta ale wzruszyłam się..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i ani mi się waż kończyć to opowiadanie szybciej niż byś zamierzała! 😘
Za każdym razem po Twoim komentarzu cieszę się jak głupia. ;D Cieszę się, że się podobały przemowy ;*
UsuńCzyta czyta jestem tu regularnie :)
OdpowiedzUsuńNo to się cieszę :-)
UsuńJak to nie ma zainteresowania ???? Jak nie ma ??!! Kobieto, ja tu wchodzę po kilka razy dziennie by zobaczyć czy mnie dodałaś next ! Ja uwielbiam to opowiadanie !! *-* <3 Jest tak zajebiste, ze aż nie da się tej zajebistości opisać słowami !!! <3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością, czekam na kolejną część ;* /Nat
Ojej, bardzo mi miło ;*
Usuń<3 <3 <3 <3 <3 czekam z niecierpliwością na next !! szybko dodawaj ;* pozdrawiam i życzę dużo weny ;*
OdpowiedzUsuń<3
UsuńJestem, czytam i komentuję <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;3 Teraz został już tylko ślub Mel i Crisa <3 /Zuza
Spokojnie, zdążę jeszcze coś popsuć ;-)
UsuńLila, na początku muszę cię bardzo przeprosić za to że nie komentowałam, ale z roztargnienia po prostu o tym zapominałam. Mam nadzieję, że zdawałaś sobie sprawę z tego że cały czas tu byłam.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny :) I ani mi się waż teraz kończyć tej historii bo ja koniecznie chce poznać ją do samego końca :)
Buziaki :*
~neyforever
Ok, ok. Nie skończę przedwcześnie ;* I nie przepraszaj ;-)
UsuńOj tęskniłam! Rozdział świetny jak zawsze kochana;***<3333
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na kolejny!!!
Już wkrótce ;*
UsuńAwesome ;3
OdpowiedzUsuńThanks ;-)
Usuń