Przekroczyłam
próg lotniska i dopiero wtedy dotarło do mnie, że byłam na Rodos! Zgodnie z
obietnicą Antonella i Shakira porwały mnie na babski wyjazd w krótkiej przerwie
między semestrami. Wszystko dokładnie zaplanowały. Mebarak ustaliła swoją trasę
koncertową i pracę w studio nad nowym albumem tak, żeby nic nie kolidowało z
naszymi wakacjami. Jednak do końca nie chciały mi zdradzić celu podróży.
Powiedziały tylko, żebym zabrała strój kąpielowy i ciuszki odpowiednie na upał.
- Dobra, a teraz proszę mi się wyspowiadać,
jaki cel przyświeca temu porwaniu? – zaśmiałam się, popijając drinka z palemką.
- Chciałyśmy się odstresować. No i razem z
Anto troszkę odpocząć od dzieci – Kolumbijka poprawiła kapelusz na głowie.
- Nie zrozum nas źle. My kochamy te
maluchy, ale sądzimy, że ich tatusiowie powinni zobaczyć, jak to jest się non
stop zajmować dzieckiem. A poza tym… - urwała Ant.
- Tak? – próbowałam pociągnąć ją za język.
- W końcu zdecydowaliśmy się na ślub –
uśmiechnęła się promiennie.
- Shaki, czy ty to słyszałaś? – wypaliłam.
- No to gratulacje. – uścisnęłyśmy ją – To
kiedy będziemy się bawić na zaślubinach Messiego i naszej przyjaciółki?
- Za miesiąc.
- Co?! – krzyknęłyśmy z piosenkarką
jednocześnie.
- Ale przecież to za mało czasu? Jak wy to
wszystko zorganizujecie? – zapytała Shakira – Ja pamiętam, że nam zajęło to
prawie 3 miesiące.
- Shaki, a jak możesz nie pamiętać, skoro
wyszłaś za mąż dwa tygodnie temu? – rzuciłam.
- Spokojnie, dziewczyny. – mówiła
Argentynka – Lio oświadczył się już rok temu, ale tak jakoś odkładaliśmy
ustalenie daty… Ale ja cały czas planowałam wszystko szczegółowo i już jest
gotowe – posłała nam uspokajający uśmiech.
- A sukienka? – zapytałam.
- I tu mam do was prośbę. To ja wybierałam
to miejsce. I między innymi dlatego, że mam tu mieć za dwa dni przymiarki.
Pójdziecie ze mną i pomożecie? – pytała z nadzieją w głosie.
- No pewnie, kochana – przytuliłam ją
mocno.
- Zawsze możesz na nas liczyć – zawtórowała
mi piosenkarka.
***
Przez
kilka godzin siedziałyśmy w salonie sukien ślubnych. To była kolekcja jakiegoś
tam projektanta, ale nie pamiętałam dokładnie jakiego. Czas dłużył nam się
niemiłosiernie, a Ant przymierzyła chyba z setkę kiecek. Całe szczęście, że
pomieszczenie było klimatyzowane, bo w innym wypadku wszystkie trzy byśmy się tam
chyba ugotowały!
Kiedy
w końcu przyszła panna młoda wybrała tą swoją jedyną i idealną suknię,
przybiłyśmy sobie z Shaki piątkę. Jakoś dałyśmy radę to przetrwać. Nasza
przyjaciółka stała na podeście i coś tam jej podpinali, żeby wszystko świetnie
leżało. Chciałyśmy już wychodzić, gdy Roccuzzo uśmiechnęła się do nas z
rozbawieniem i zapytała:
- A wy dokąd, moje piękne? Teraz wasza
kolej. – popatrzyła na nas i się zaśmiała. Musiałyśmy mieć zabawne miny – Jako
moje druhny musicie ślicznie wyglądać. Mierzyć mi te cholerne kiecki, już! –
zarządziła i sama poszła się przebrać.
Podczas,
gdy narzeczona Messiego siedziała sobie spokojnie na kanapie i popijała
szampana, my chodziłyśmy w te i wewte pokazując kreacje. Śmiechu było przy tym
co niemiara – swój udział w tym miał chyba też szampan, bo opróżniłyśmy 2
butelki. Ostatecznie werdykt padł na chabrowe sukienki do pół uda, odcięte w
pasie i delikatnie rozkloszowane. Były to typowe gorsetówki, ale nie musiałyśmy
się przejmować tym, że zmarzniemy, bo zaślubiny miały się odbyć w Rosario – w
rodzinnym mieście młodej pary.
***
Po
kolacji postanowiłyśmy pójść do klubu na plaży. To był ostatni dzień naszych
mini wakacji. Miałyśmy ochotę się odrobinkę zabawić. Muzyka, do której można
potańczyć i drinki – tego było nam trzeba. Chciałyśmy wyluzować przed powrotem
do codzienności. Każda z nas miała masę obowiązków i byłyśmy zabiegane. Dlatego
taki odpoczynek – choć krótki – był dla mnie i moich przyjaciółek zbawieniem.
No a na dodatek to były ostatnie panieńskie wakacje Roccuzzo. Kolejny powód do
świętowania!
Wpadłyśmy
na parkiet i szalałyśmy w najlepsze do piosenki kochanego przez nasze trio
Pitbulla:
“It's Mr. Worlwide
With the J to the LO
(oh oh oh oh oh)
Jenny let me talk to em
If you think it's a joke, go head and laugh
Created my own lane, created my path
Graduated at high school just not with my class
I'm like Einstein, I created my math
Hated algebra, but I loved to multiply
So I took my letters and made em numbers right
Will you evaluate, Jennifer baby let’s celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
This drink is for you
This drink is for you
This is for my singles ladies and single mothers
Raising babies working hard
I know the feeling, I used to live it
My mother worked 2 to 3 jobs
That’s what this song is dedicated
To all the women out there motivated
Always finding ways to make ends meet
All my women out there innovative
You name the game, and they've played it
They've heard all the stories, so save it
All my women with power meet me at happy hour
Let’s celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
This drink is for you
This drink is for you
I see you baby
Getting your hair done
Getting your nails tight
I see you baby
Trying on different outfits
Making sure they fit right
I see you baby getting ready for the night
Making sure you look right
I see you baby, I see you baby
You can't stop the beat
La ra la la li
Get up on your feet, let’s go
You can't stop the beat
La ra la la li
Get up on your feet, let’s go
Go go go go
go go go go
Talk to me
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
I done had a long week
Now it's time to celebrate
This drink is for you
This drink is for you”
Ja już opadałam z
sił, ale moje psipasiółki miały najwyraźniej lepszą kondycję. Co ja się
oszukuję? Pewnie, że miały. W końcu wychowywały małe dzieci. A chłopcy byli
bardzo ruchliwi. Musiałam przyznać, że żywiołowość zdecydowanie odziedziczyli
po swoich sławnych ojcach. I talent chyba też. Zarówno Thiago jak i Milan
uwielbiali kopać ten niewielki skórzany wytwór, który od zawsze był obiektem
zainteresowania ich tatusiów. Sasha też był coraz bardziej ruchliwy. A Geri i
Lio bardzo się cieszyli, kiedy ich chłopcy grywali sobie. Trochę nieporadnie,
bo nieporadnie, ale zawsze to już coś. Wszyscy wiedzieliśmy, że marzeniem
piłkarzy było wychowanie sobie potomka, który byłby w stanie godnie zastąpić
rodziciela.
Siedziałam
sobie przy barze i sączyłam cosmopolitan, kiedy dosiadł się do mnie jakiś
opalony facet. Miał krótkie blondwłosy, niebieskie oczy. Był umięśniony i
ubrany jak surfer. Uśmiechnął się do mnie zniewalająco i wyciągnął dłoń.
- Dominic – przedstawił się.
- Melisa – posłałam uprzejmy uśmiech. Ten facet
naprawdę był przystojny. Przyglądał mi się uważnie, aż w końcu powiedział:
- Bolało?
- Co? – zapytałam zdezorientowana. Może i
byłam ociupinkę wstawiona, ale chyba nic mnie nie ominęło?
- Jak spadłaś z nieba? – zaśmiałam się.
- Długo nad tym myślałeś? – upiłam łyk
drinka – Tekst stary jak świat.
- Może i stary, ale w stosunku do ciebie
jakże prawdziwy – zrobił słodką minkę.
- Ach tak?
- A więc, Melisa, może powiesz mi, co tak
śliczna dziewczyna robi sama na Rodos?
- A kto powiedział, że jestem sama? –
popatrzyłam na niego prowokująco.
- Siedzisz tu sama, więc…
- No tak, dziewczyna siedzi sama przy
barze, to znaczy, że nikogo nie ma i można ją zacząć bajerować? – zapytałam
podchwytliwie.
- Nawet jakby siedział tu z tobą jakiś
koleś, to i tak bym zaryzykował i podszedł do ciebie. Ładna jesteś, wiesz? –
kadził.
- A ty bardzo pewny siebie. – odparłam –
Przepraszam, ale muszę już iść, bo moje przyjaciółki już się zbierają. Jutro
wyjeżdżamy.
- Przyjaciółki? – zaciekawił się – Czyli
jednak nie ma tu z tobą żadnego faceta?
- Nie. To babski wyjazd – odeszłam w
kierunku, w którym udały się dziewczyny. Mijałam już mur, kiedy, ktoś mnie do
niego mocno przyparł.
- Skoro to babski wyjazd, to pewnie jesteś
spragniona – zaśmiał się.
- Puść mnie – zażądałam.
- Spokojnie, kotku. Zabawimy się, a potem
puszczę cię wolno. – wepchnął łapsko pod moją sukienkę – Uwierz mi, oboje
będziemy zachwyceni.
- Obiecujesz? – zapytałam, wpatrując się w
niego.
- Zrobię co tylko w mojej mocy, żeby cię
zaspokoić, laleczko. – wyszeptał mi do ucha, a ja wykorzystując chwilę jego
nieuwagi, kopnęłam go z całej siły w krocze i uciekłam – Dziwka! – usłyszałam,
biegnąc w stronę dziewczyn.
Po
chwili je dogoniłam i uśmiechnięte ruszyłyśmy do hotelu. Nie mogłam uwierzyć w
to, jak pozory mogą mylić. Facet wydawał się być miły i porządny, a okazał się
zupełnie inny. Natarczywy, chamski… Eh, szkoda gadać. Dobrze, że ja miałam
swojego mężczyznę w domu. W Katalonii. Siedział tam i mnie kochał. Nie mogłam
się już odczekać powrotu do niego.
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Kolejna część do kolekcji ;)
I jak? Podoba się?
Rozdział nie najdłuższy, ale mam nadzieję, że wybaczycie.
W ramach rekompensaty na drugim blogu
znajdziecie długi, jak na moje możliwości, rozdział.
Piszcie, co sądzicie.
Buziaki <3
Jaki burak z tego Dominica.. Ładnie go Melisa pogoniła ;D
OdpowiedzUsuńŚlub Anto i Lio wkrótce, a kiedy Meli i Crisa? ;D
Czekam na kolejny rozdział ;**
Od razu byś ślubu chciała :p Kto powiedział, że oni się w ogóle pobiorą? ;)
Usuń;*
OdpowiedzUsuńBoski jest! <3
OdpowiedzUsuńI ta akcja na koniec dopełnia całość ;3
Czekam na kolejny! ;*/Zuza
Hehe, dzięki :)
UsuńDzieje się, dzieje ;) czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńMiło mi :D
UsuńTen Dominic... yh... szkoda gadać, ale Melisa ładnie go pogoniła :3 Ma nadzieję, że niedługo będzie też ślub Melisy i Crisa ;) Wspaniały rozdział :* /neyforever18
OdpowiedzUsuńSkoro tak bardzo chcecie jakiegoś ślubu, to dostaniecie go w następnym rozdziale. ;-) Dziękuję :-*
Usuń