Po
jakichś 45 minutach staliśmy już pod niewielkim, nowoczesnym domkiem. Dookoła
ogrodzenia rósł wysoki żywopłot. Widać było, że za budynkiem znajduje się
malowniczy ogród, a w nim między innymi piaskownica, huśtawka i zjeżdżalnia. Na
pierwszy rzut oka widać było, że mieszka tu małe dziecko. Mała dopiero 27 marca
czyli za ponad trzy miesiące skończy 3 latka, a już wszystko było przygotowane,
żeby miała w życiu jak najlepiej. Cristian i Lorena bardzo ją kochali i
przychyliliby jej nieba, gdyby tylko mogli. Ale nie ma się co dziwić. W końcu
była ich córką. Kimś, kto w pewien sposób połączył ich na zawsze…
Moje rozmyślania
przerwał dźwięczny głos powitania. Uniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętą,
szczupłą brunetkę. Spojrzała na Tello,
potem na mnie i zaprosiła nas do środka. Zaparzyła nam kawy, kazała rozsiąść
się na kanapie, a sama poszła na górę po dziecko. Dziewczynka, kiedy tylko
zobaczyła swojego tatę, zaczęła się jej wyrywać i do niego podbiegła. Chłopak
kucnął i mocno ją przytulił. Poczochrał jej włoski i posadził sobie na kolanach.
- Carlota, poznaj Melisę. – pokazał na mnie
– Melisa jest moją dziewczyną. – uśmiechnął się – Mel, a to jest właśnie moja
córeczka Carlota.
- Hej, szkrabie – przywitałam się z
dzieckiem i delikatnie je pogilgotałam, na co odpowiedziało mi śmiechem.
- Tatusiu, pobawisz się ze mną? – zapytała,
wlepiając w niego te swoje śliczne oczęta.
- Pewnie, chodź. Pokażesz mi, jakie masz
nowe zabawki – wziął ją na ręce i poszli do jej pokoju.
- Jak lot? – zapytała Lorena, przerywając
tym samym niezręczną ciszę.
- W porządku. Barcelona nie jest znowu tak
daleko. – posłałam jej ciepły uśmiech, wypiłam łyk kawy i zaczęłam – Posłuchaj,
Lorena. Żeby było jasne. Ja nie mam zamiaru wtrącać się w twoje i Crisa sprawy.
Nie mam też zamiaru zastępować Carlocie matki. Chcę tylko, żeby mnie polubiła i
będę się z całego serca starać, żeby tak się właśnie stało. Wiem, że dzieciom z
rozbitych rodzin jest trudno. Nie chcę, żeby twoja córka myślała, że zabieram
jej tatę. Ja naprawdę chcę tylko szczęścia Crisa, a wiem, że córka jest jego oczkiem
w głowie…
- Naprawdę poważnie o nim myślisz? –
spojrzała na mnie spode łba – Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę, by moja córka
najpierw cię pokochała, a potem cierpiała, kiedy odejdziesz.
- Wiesz, szczerze mówiąc nigdy nie myślałam
o stabilizacji, ale przy nim… Czuję, że to jest ten facet, z którym chcę
spędzić resztę życia – uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Wiem, że znacie się od kilku lat i od
początku coś iskrzyło, więc wiem, że nie chodzi ci tylko o jego kasę. Mimo
naszego rozstania nadal będziemy się spotykać ze względu na Carli i musisz być
tego w pełni świadoma. Nas już nic poza nią nie łączy. On ma ciebie, ja też się
z kimś spotykam. Nam nie wyszło, ale z całego serca życzę mu jak najlepiej. W
końcu to ojciec mojego dziecka. A ty wydajesz się być naprawdę miłą osobą. Nie
dziwię się Crisowi, że cię pokochał. Tylko proszę cię, - jej twarz nagle
przybrała poważny wyraz – nie skrzywdź go. Kiedyś to był casanova, ale teraz
się zmienił i stara się, żeby nie spieprzyć waszego związku.
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że
się dogadamy, a tu proszę.
- No widzisz. – zaśmiałyśmy się – A co
wyście tak przytachali w tych torbach? – skinęła na przedpokój.
- Prezenty dla małej, ale Cristian tak się
ucieszył na jej widok, że najwyraźniej o nich zapomniał.
- To weź je i idź do nich. Pierwsze drzwi
po lewej.
- Ale sądzisz, że powinnam? On pewnie chce
spędzić trochę czasu tylko z córką… - rzuciłam niepewnie.
- Daj spokój. Gdyby tak było, nie
zabierałby cię ze sobą. Jak widać on też poważnie o tobie myśli. I coś mi się
wydaje, że na dobre zagościsz w naszym życiu, Mel. – dodała mi otuchy – No już,
leć do nich, a ja zadzwonię do mojego Martina.
Podniosłam
się z kanapy, zabrałam przywiezione pakunki i powoli ruszyłam na piętro.
Słysząc śmiechy, kąciki moich ust mimowolnie się uniosły. Delikatnie zapukałam
do drzwi i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się przytulny, fioletowy pokoik
z kremowymi mebelkami, a na wykładzinie siedział mój chłopak ze swoją córką.
Budowali coś z klocków. Chyba zamek.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, -
uśmiechnęłam się do dziewczynki nieco zakłopotana – ale chyba o czymś
zapomniałeś, Cristian – pomachałam mu przed oczami torbami.
- A kto powiedział, że zapomniałem? –
zaśmiał się uroczo i popatrzył mi w oczy – To był po prostu pretekst, żebyś do
nas przyszła.
- Mel? – odezwała się Carlota – A co tam
masz? – wyszczerzyła się i mogłam stwierdzić, że ma taki sam uśmiech jak jej
ojciec.
- A prezenty mam. Przywieźliśmy ci troszkę
rzeczy z Barcelony. – pomachałam pakunkami – No chyba, że nie chcesz…
- Chcę, chcę, chcę – podbiegła do mnie i
zaczęła wyciągać ich zawartość na mały stoliczek. Musiała być bardzo uradowana,
bo, kiedy skończyła, podeszła do mnie, mocno przytuliła i dała buziaka.
- O, a za co to? – zapytałam.
- Dziękuję za prezenty. – uśmiechnęła się
rozbrajająco – I za to, że kochasz tatusia.
- Nie musisz mi za nic dziękować, skarbie –
wyciągnęłam do niej ręce, a ona usiadła mi na kolanach i wtuliła się we mnie.
- Ej, ja też tak chcę – piłkarz zrobił minę
zbitego psiaka.
- No to chodź do nas – powiedziałyśmy
jednocześnie, co wywołało salwę śmiechu u całej naszej trójki.
Katalończyk
usiadł za mną i mocno nas objął. Obie dostałyśmy po buziaku, więc zaczęłyśmy
się śmiać, a w odwecie chłopak zaczął nas łaskotać. Udało nam się mu wyrwać.
- Już, już! Poddaję się! – piszczała Carli.
- A ty, Meli? – zapytał uśmiechnięty od
ucha do ucha i zaczął się do mnie skradać na kolanach – Też się poddajesz? Czy
myślisz, że wygrasz?
- Ha, nie boję się ciebie – popatrzyłam na
niego spod zmrużonych powiek.
- No to może powinnaś zacząć? – wymruczał
mi do ucha.
- Nie mam się czego bać. Przecież ty jesteś
potulny jak baranek. – odpowiedziałam i zwróciłam się do dziecka, które już
szykowało się do skoku na ojca – Prawda, Carlota? – a ona jak na zawołanie,
wskoczyła mu na plecy i zasłoniła oczy.
- Ej! – krzyknął – To jest jakiś spisek!
- Nie, Kochanie. To jedynie kobieca
solidarność, no nie? – przybiłam piątkę z moją wybawczynią.
- No to czy kobiety będą tak tu sobie
siedziały, czy może pójdą ze mną na spacer?
- A dokąd? – zapytała mała.
- A dokąd byś chciała?
- No nie wiem… A dokąd by chciała iść Mel?
- Nie znam tego miasta – wyszeptałam
delikatnie zawstydzona.
- Wiesz, skarbie, Melisa jest pierwszy raz
w Madrycie i nie wie, co tu jest fajnego – wytłumaczył córce zawodnik Dumy
Katalonii.
- Nie wiedziałam. – posmutniała, ale tylko
na chwilkę, bo wpadł jej do głowy jakiś pomysł – Tatusiu, a może pokażemy Mel
nasze miejsce?
- Ale jesteś pewna? Nikomu go nie
pokazywaliśmy. Do tej pory było tylko nasze – upewniał się.
- Wiem, ale to twoja dziewczyna i ją lubię,
więc myślę, że nic się nie stanie, jak zobaczy nasze miejsce – powiedziała, a
mi nagle zrobiło się ciepło na sercu.
- No to postanowione. – uśmiechnął się
promiennie – Melisa, tylko musisz pamiętać, że to jest sekretne miejsce, ok?
- No pewnie. Nikomu nic o nim nie powiem.
- No to idziemy. – zarządził chłopak i
zeszliśmy na dół – Lorena, zabieramy małą na spacer, ok? Jakby coś jestem pod
telefonem!
- W porządku! – odkrzyknęła z kuchni, kiedy
wychodziliśmy z domu.
Szliśmy
alejkami pięknego parku, aż w końcu skręciliśmy z głównej ścieżki i udaliśmy
się przez trawnik w kierunku polanki ukrytej za ścianą drzew i krzaków. Było
tam kilka skał, krzewów i piękny widok. Spokojnie, bez wrzawy sąsiadującego z
tym miejscem placu zabaw.
- I jak ci się podoba nasze sekretne
miejsce, Kochanie? – zapytał brunet, przyciągając mnie do siebie.
- Tu jest naprawdę ślicznie. – uśmiechnęłam
się – Ładne miejsce sobie znaleźliście.
- Teraz to jest też twoje miejsce –
powiedziała nieśmiało dziewczynka.
***
Kiedy
tylko wróciliśmy do hotelu, byłam niesamowicie zmęczona, więc od razu poszłam
wziąć odświeżający prysznic. Nie miałam pojęcia, że tak małe dziecko może być
tak żywiołowe… Umyłam się, wytarłam, nabalsamowałam i rozczesałam mokre włosy.
Wtedy dotarło do mnie, że nie zabrałam ze sobą piżamy! Ale cóż poradzić? Nie
będę się przecież wstydziła własnego faceta. Zawinęłam się szczelnie w ręcznik,
który sięgał mi maksymalnie do połowy uda – chociaż szczerze w to wątpiłam –
oraz wyszłam z łazienki. Wchodząc do sypialni, zauważyłam, że Tello leżał na
łóżku i chyba spał, bo miał zamknięte oczy. Podeszłam do walizki i schyliłam
się, kiedy poczułam silne ramiona na swojej talii. Już po chwili siedziałam na
piłkarzu, który nadal leżał na łożu.
- Ej, co to miało być? – zaśmiałam się –
Szukałam piżamy – udałam naburmuszoną.
- Skoro tak otwarcie mnie kusisz, to musisz
ponieść tego konsekwencje, piękna – zaczął jeździć dłońmi po moich udach.
- Ja kuszę? – powiedziałam z wyczuwalną w
głosie ironią i przejechałam jeszcze wilgotną dłonią po jego nagim torsie.
- A nie? Przychodzisz tu prawie naga i
zmysłowo się schylasz! A teraz siedzisz na mnie okrakiem, a jedyne co na sobie
masz to króciutki ręcznik! – w jego oczach błysnęły iskierki pożądania.
- Nie moja wina, że byłam tak zmęczona, że
idąc się umyć, zapomniałam zabrać piżamy…
- Ciekawe kto cię tak wykończył –
zachichotał i ucałował mnie w zagłębienie między obojczykami.
- Carlota to prawdziwy wulkan energii –
przyznałam.
- Muszę jej powiedzieć, żeby cię tak na
drugi raz nie wykończyła.
- A to czemu? Nie chcesz, żebym spędzała
czas z twoją córką? – posmutniałam, ale on uniósł moją brodę i patrząc prosto w
oczy, rzekł:
- Kochanie, bardzo chcę, żebyście się
polubiły. Chociaż odnoszę wrażenie, że mała już cię pokochała. Ale muszę ją
ostrzec, że nie może cię tak męczyć, bo jej tatuś też chce spędzić trochę czasu
ze swoją dziewczyną i się z nią pobawić. A żeby się bawić, nie można być
padniętym – zaśmiał się, kiedy walnęłam go z pięści w brzuch.
- Ani mi się waż mówić tak dziecku! A jak
powie Lorenie, że nie może się ze mną długo bawić, bo wieczorem tatuś też
będzie chciał się ze mną pobawić? – byłam oburzona.
- Ale co ja na to poradzę, że tatuś chce
się czasem zabawić ze swoją dziewczyną? – zapytał niewinnie i zaczął mnie
namiętnie całować.
- Czasem? – zapytałam podchwytliwie.
- Mhm. O każdej porze dnia i nocy –
wyszeptał mi zmysłowo do ucha.
- Oj, uważaj tatuśku, bo jak tak będziesz
szalał, to możesz znowu wpaść w pieluchy.
- Dla ciebie nawet pieluchy - wsunął dłonie
pod mój ręcznik, który już po chwili leżał na podłodze.
- Ej, będzie mi zimno – zrobiłam smutną
minkę.
- Już ja cię zaraz rozgrzeję! – powiedział
i położył mnie na plecach, a sam podparty na przedramieniu, zawisł nade mną i
przyjrzał mi się badawczo – Myślałem, że nieśpieszno ci do potomstwa.
- To dobrze myślałeś, ale nigdy nie
mówiłam, że nie chcę mieć dzieci. Do tego potrzeba przede wszystkim
odpowiedniego faceta – pogładziłam go po policzku, a on ucałował wewnętrzną
stronę mojej dłoni.
- I jak? Znalazłaś go? – coś rozbłysło w
jego oczach, ale nie wiedziałam, czy to było pożądanie, czy czułość. A może
jedno i drugie?
- A jak myślisz? – wpiłam się zachłannie w
jego usta.
- Myślę, że jesteś najlepszym, co mnie
mogło w życiu spotkać. Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.
- To się okaże – dodał z chytrym
uśmieszkiem, po czym zaczął się drażnić z moją kobiecością, a następnie
połączył nasze ciała w jedność. Wielokrotnie tej nocy.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
***
No i macie kolejny ;)
Nie jestem przekonana, czy wyszedł, ale..
W końcu i tak to Wasze zdanie jest najważniejsze. ;D
Liczę na szczere opinie.
Wkrótce trochę świątecznej atmosfery ukaże się na blogu, ale cóż...
Tak musi być. :) A potem?
Hehe, szykuję Wam niespodziankę. I takiego jednego Argentyńczyka.
No ok, może nie do końca jednego. :p
Nie wiem, czy jest to wiadomość dobra, czy zła,
lecz drobnymi kroczkami zaczynamy się zbliżać ku końcowi.
Ale, ale. Drodzy Czytelnicy, spokojnie. ;)
Przewiduję jeszcze jakieś 10 - 13 rozdziałów + epilog.Oczywiście po zakończeniu tego bloga,
będziecie mogli mnie częściej znaleźć tutaj:
http://bose-stopy-biale-sny.blogspot.com/Buziaki ;**
Hehe kochana BOSKI!!!
OdpowiedzUsuńCarlota poprostu mnie rozwaliła;D
A końcówka..uhuhu jak się rozkręca;D
No czekam na następne;***<33
Taka słodka Carli ;) Nom, Cris się rozkręca, ale będzie jeszcze lepiej, hehe ;D Cieszę się <3
UsuńMamuniu genialny rozdział! Jacy oni są uroczy *,*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością ;D
Dziękuję, kochana. ;* A no są, hehe. :D Cieszę się, Słońce <3
UsuńJak zawsze świetny rozdział nic dodać nic ująć nie wiem czemu marudzisz że słaby... :) czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńBoski rozdział!
OdpowiedzUsuńCris jaki kochany! ;3 A mała jeszcze bardziej ;>
Czekam na kolejny! ;*/Zuza
Miło mi ;*
UsuńNo to mnie zdziwiłaś, całkiem inaczej wyobrażałam sobie to spotkanie.. Oczywiście zaskoczenie na plus :3 Mała jest taka kochana, zupełnie jak tatuś ; > Miłość kwitnie ♥ Czekam na kolejny i pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńKwitnie, kwitnie ;)
UsuńDziewczyno zadziwiasz mnie!:D
OdpowiedzUsuńRozdział boski! Obiecuje czytać :*
Czekam na nexa!
Kinga
Hehe, miło mi ;D
Usuń