Cały
weekend przespałam. Płakałam i spałam na zmianę. Co ja sobie myślałam?
Wiedziałam dobrze, że przyjechałam tylko na rok. Nie powinnam była się wiązać z
Tello. Gdybym odrzuciła go na początku, nie cierpiałby tak bardzo. Moje
cierpienie to zupełnie coś innego. Dla mnie liczył się przede wszystkim on. I
świadomość, jaki ból mu sprawiłam. Co prawda nie zerwaliśmy, ale on się ani
słowem nie odezwał. Gdyby nie Alba, nie wiedziałabym nawet, że już szczęśliwie
wylądowali. To nie tak miało być. Dlaczego życie było takie okrutne? Zawsze
musiało skrzywdzić, zabrać wszystko.
W
poniedziałek udałam się do dziekanatu oddać moją pracę, a potem zrobiłam zakupy
i znowu zaszyłam się w łóżku. Zabrałam ze sobą jedynie wielkie pudło lodów
Manhattan. Wyciszyłam telefon, bo nie chciałam z nikim rozmawiać. Wiedziałam,
że zawaliłam po całości. Zawiodłam ukochanego faceta. I tak bardzo za nim
tęskniłam. Włączyłam cichutko radio i się położyłam. Ci ludzie to naprawdę
mieli wyczucie czasu, bo akurat zaczęła się ckliwa piosenka:
”I
always needed time on my own
I never
thought I'd need you there when I cry
And the
days feel like years when I'm alone
And the
bed where you lay is made up on your side
When you
walk away I count the steps that you take
Do you
see how much I need you right now?
When
you're gone
The
pieces of my heart are missing you
When
you're gone
The
face I came to know is missing too
When
you're gone
All the
words I need to hear
To always
get me through the day
And
make it okay
I miss
you
I've
never felt this way before
Everything
that I do reminds me of you
And the
clothes you left, they lie on my floor
And
they smell just like you, I love the things that you do
When
you walk away I count the steps that you take
Do you
see how much I need you right now?
When
you're gone
The
pieces of my heart are missing you
When
you're gone
The
face I came to know is missing too
When
you're gone
All the
words I need to hear
To
always get me through the day
And
make it okay
I miss
you
We were
made for each other
Out
here forever
I know
we were
Yeah,
yeah
And all
I ever wanted was for you to know
Everything
I do I give my heart and soul
I can
hardly breathe, I need to feel you here with me, yeah
When
you're gone
The
pieces of my heart are missing you
When
you're gone
The
face I came to know is missing too
When
you're gone
All the
words I need to hear
Will
always get me through the day
And
make it okay
I miss
you”
***
Koło piętnastej
ktoś zadzwonił do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z mojego legowiska i poszłam
otworzyć. W drzwiach stał Carles. Wpuściłam go do środka, a sama wróciłam do
sypialni.
- Nie odzywałaś się, więc postanowiłem cię
odwiedzić. – przysiadł na krawędzi łoża – Ale widzę, że sprawa jest
poważniejsza niż się podziewałem. Mów szybko, o co chodzi. – skrzywiłam się,
ale wszystko z siebie wyrzuciłam – Będzie dobrze. On jest teraz na zgrupowaniu,
ale za tydzień wróci i jestem pewien, że wtedy sobie wszystko wyjaśnicie.
- Nie wiem, Carles. To się wszystko już tak
pokomplikowało – schowałam twarz w dłoniach.
- Mel, a ty w ogóle chcesz wyjeżdżać?
- Nie wiem – wyszeptałam, a on mnie po
prostu przytulił. Rozpłakałam się w jego ramionach.
Puyol
posiedział troszkę ze mną, pooglądaliśmy jakąś telenowelę brazylijską i
pomilczeliśmy. Nie naciskał, nie chciał mnie męczyć zbędnymi pytaniami. Chciał
mi tylko dotrzymać towarzystwa. Martwił się o mnie. W końcu traktował mnie jak
rodzinę…
***
Tydzień
później…
Od
pewnego czasu słabiej się czułam. Pewnie musiałam się gdzieś przeziębić.
Masakrycznie bolały mnie głowa i brzuch. Na dodatek denerwowałam się, bo już
wczoraj chłopcy mieli wrócić ze zgrupowania, a Cristian się wcale nie odezwał.
Włączyłam
jedną ze składanek od Lary i wsłuchiwałam się uważnie w słowa piosenki zespołu
Pectus:
„To był sen, piękny sen
W Barcelonie, w Sant Andreu
Coś mi mówi: ”Życie zmień!”
Tylko słońce, wino, śpiew
W sercu pusto, nie ma nic
To, co było, miało być
Tylko przyjaźń, która trwa
W Barcelonie, bliżej gwiazd
Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość
Swój własny los
To był sen, piękny sen
W Barcelonie, w Sant Andreu
Czy panie mają wspólny cel?
Komu kłamstwo? Komu w śmiech?
Trzeba mocno wierzyć, że
Miłość najważniejsza jest
Bliżej słońca, bliżej gwiazd
Tutaj wszystko może się stać
Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość
Swój własny los
To był sen, wspomnień sen
O Barcelonie, w Sant Andreu
Nowa miłość liczy się
Może była, może nie
W kieszeniach tylko grosze trzy
Których nie zabierze nikt
Przyjaźni, co w gałęziach gra
W Barcelonie, bliżej gwiazd
Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość
Swój własny los…”
W Barcelonie, w Sant Andreu
Coś mi mówi: ”Życie zmień!”
Tylko słońce, wino, śpiew
W sercu pusto, nie ma nic
To, co było, miało być
Tylko przyjaźń, która trwa
W Barcelonie, bliżej gwiazd
Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość
Swój własny los
To był sen, piękny sen
W Barcelonie, w Sant Andreu
Czy panie mają wspólny cel?
Komu kłamstwo? Komu w śmiech?
Trzeba mocno wierzyć, że
Miłość najważniejsza jest
Bliżej słońca, bliżej gwiazd
Tutaj wszystko może się stać
Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość
Swój własny los
To był sen, wspomnień sen
O Barcelonie, w Sant Andreu
Nowa miłość liczy się
Może była, może nie
W kieszeniach tylko grosze trzy
Których nie zabierze nikt
Przyjaźni, co w gałęziach gra
W Barcelonie, bliżej gwiazd
Szczęście jest tak bardzo blisko
Jeśli tego chcesz
Marzeniami zbuduj przyszłość
Swój własny los…”
Musiałam
się przewietrzyć, więc poszłam na spacer do pobliskiego parku. Już wiedziałam,
jaką decyzję powinnam podjąć i co zrobić – tu było moje miejsce na ziemi. Szłam
sobie spokojnie, kiedy nagle wpadł na mnie wysoki mężczyzna w stroju do
biegania. Pewnie wybrał się na poranny jogging. Podniosłam oczy do góry, żeby
mu się przyjrzeć i nie wierzyłam!
- Piqué?! – zdziwiłam się
– Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być z reprezentacją?
- Hej, Meli. – uściskał mnie – Nie,
wróciliśmy wczoraj przed 14:00.
- Aha, dobrze wiedzieć. – mruknęłam –
Wszyscy wrócili? – ledwo przeszło mi to przez gardło.
- Tello pojechał z Marciem, Munirem, Sergim
Roberto i Koke na Ibizę, bo teraz mamy trochę wolnego. – zmierzył mnie – Nie
wiedziałaś?
- Nie. Cris nie odzywał się od naszej
kłótni. Dzwoniłam do niego kilka razy, ale nie odbierał, więc myślałam, że jak
sobie wszystko przemyśli, to się odezwie. – westchnęłam – Ale najwyraźniej już
sobie wszystko przemyślał. No nic, dziękuję, że mi powiedziałeś. Przynajmniej
nie muszę się już zamartwiać, czy wszystko jest ok. To ja już pójdę. Ucałuj
Shaki i chłopców.
- Poczekaj, - chwycił mnie za ramiona - dobrze
się czujesz? Jakoś niewyraźnie wyglądasz… - zmartwił się.
- Wszystko w porządku. Złapałam chyba
jakiegoś wirusa. Trzymaj się, pa – pomachałam mu na pożegnanie.
***
Czyli
to już koniec. Pojechał na Ibizę z kumplami, żeby się zabawić. I nic mi o tym
nawet nie wspomniał. Miał gdzieś mnie i moje uczucia, nerwy. Już go
najwyraźniej nie obchodziłam. Mógł mnie przynajmniej poinformować, że czas
zakończyć ten związek. Ale czego ja się spodziewałam? No, ale mógł chociaż
zadzwonić!
I
tak zawiozę do Polski papiery, a potem wrócę do Barcelony. Mam tu też przecież
przyjaciół. Tak. To już postanowione. Chciałam zacząć tu nowe życie i proszę
bardzo. Zacznę je. I miałam gdzieś to, że bez kochającego faceta u boku.
Najwyraźniej byłam skazana na samotność. Trudno. Z losem się nie dyskutuje.
***
Kochani, dobiliśmy do czterdziestki! :D
Chciałabym w tym miejscu podziękować wszystkim,
którzy czytają tę historię i zostawiają tu po sobie ślad.
Koniec coraz bliżej, ale spokojnie - jest przecież jeszcze drugi blog. ;)
A i opo z Neymarem ma się dobrze, hehe :)
Ok, ja spadam. Do następnego.
Buziaki dla wszystkich ;*
Ooo nie słońce tego Ci nie wybacze nigdy. Nigdy! No co się z nimi porobiło? Ja chce happy end, a nie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział na obu blogach oraz na ten nowy. <3
Ej. :-( Wybacz ;*
UsuńNie zgadzam się na to :(
OdpowiedzUsuńNiech pogadają i wyjaśnia sobie wszystko :)
A co z Mel ?? Może jest w ciąży ?
Takie rozmowy do łatwych nie należą. :/ Pożyjemy, zobaczymy ;)
UsuńO nie! Protestuję! Tak nie może być! Oni mieli być szczęśliwi! :'(
OdpowiedzUsuńRozdział cudaśny :') Nie mogę się doczekać kontynuacji, która mam nadzieję nastąpi szybko :) /neyforever18
I protestuje ta, która mnie swoimi rozdziałami wielokrotnie doprowadzała do łez :p Zemsta jest słodka ;*
UsuńEj no ! Co to ma być ! Wszystko ma być tak jak było !! Czekam na next i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJaki bunt, hehe ;*
UsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;*/Zuza
Dzięki :)
UsuńCZekam na kolejny kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńOjej, miło mi <3
UsuńO fajnie z ta ibiza czekam na c.d.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - Ibiza :p
UsuńMogłabyś mi podać link tw blogów? :/ bo miałam je zapisane ale restart telefonu wszystko usunął ://
UsuńJasne. ;) Już podaję:
Usuńhttp://wposzukiwaniuszczescianaswiecie.blogspot.com/
http://bose-stopy-biale-sny.blogspot.com/
http://nigdynieprzestawajsieusmiechac.blogspot.com/
;D