Punkt
13:00 znalazłam się przed wejściem do hotelu. Tam czekał już na mnie czarny
Range Rover Evoque, a w nim przystojny brunet.
- Hej, Mel! – uradowany przytulił mnie –
Ślicznie wyglądasz.
- Hej, Cris! – ucałowałam go delikatnie w
policzek. Ach te jego oczy… - To dokąd mnie zabierasz? – uśmiechnęłam się
promiennie i zapięłam pasy.
- Niespodzianka – powiedział tajemniczo i
ruszył.
Jechaliśmy
jakieś pół godziny. Miasto nie było jeszcze mocno zatłoczone. Mijaliśmy różne
budynki aż w końcu krajobraz nieco się uspokoił, zrobiło się ciszej. W oddali
mienił się widok pięknego, lazurowego morza.
- Jesteśmy na miejscu. – powiedział, kiedy
się zatrzymaliśmy w dość spokojnej dzielnicy nadmorskiej – Chodź – złapał mnie
za nadgarstek i pociągnął w stronę lokalu, a ja posłałam mu promienny uśmiech.
- Całkiem tu ładnie – stwierdziłam,
oglądając dokładnie wnętrze.
- Cieszę się, że ci się podoba. To na co
masz ochotę? – podał mi menu, ale ja go nie przyjęłam.
- Zdaję się na ciebie – obdarzył mnie przepięknym
uśmiechem, a ja się delikatnie zarumieniłam.
Danie
wyglądało apetycznie. Wszystkie smaki ze sobą współgrały. Było to dzieło
kompletne. Nigdy bym się nie spodziewała, że w takim niepozornym miejscu można
zjeść coś tak wyśmienitego za tak niewiele. Po posiłku udaliśmy się na spacer.
Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego przyjaciela, bo chyba mogłam go już
tak nazwać.
- Mel?
- Tak? – odwróciłam głowę w jego stronę,
ale on wbił wzrok w piasek.
- Czy ty się mnie wstydzisz? – powiedział
cichutko, a mnie zatkało.
- Co proszę? – nie no, nie wierzę – Czemu
tak sądzisz?
- Bo niby wychodzimy gdzieś razem, dobrze
się bawimy, mamy świetny kontakt, zapewniasz mnie, że będziemy go utrzymywać po
twoim wyjeździe, ale cały czas zmyślasz coś twoim przyjaciołom. Nie mówisz im
prawdy, z kim wychodzisz… - jego ton głosu wyrażał smutek. Cholera, tego się
nie spodziewałam.
- Cris, przecież wiesz, że to nie tak. Nie
wstydzę się ciebie i nie ma nic złego w naszych wyjściach. Ja po prostu znam
moich przyjaciół i wiem, że są nadopiekuńczy. Andrew by się pewnie wkurzył,
zrobił awanturę, nie pozwolił nigdzie samej iść, nakablował moim rodzicom i w
efekcie popsuł nam wszystkim wakacje… - wyszłam przed niego, żeby się
zatrzymał, popatrzyłam prosto w oczy i mocno przytuliłam. Boże, jak ja
bezpiecznie się czułam w jego ramionach. W końcu dodałam – A poza tym Lara wie.
- Ok, rozumiem. Wiesz, jutro sobota. Masz
jakieś plany? – zdecydowanie poprawił mu się już humor.
- Tak, jedziemy jutro zobaczyć Monserrat. A
co?
- Nie, nic. Jutro jest mecz – wtrącił
cichutko.
- No przecież wiem i będę ci z całego serca
kibicować. A właśnie, jaki jest skład?
- Xavi, Ini, Lio, Ney, Dani, Ivan, Sandro, Bravo, Ter, Munir, Bartra,
Piqué, Mascherano, Sergi, Montoya, Pedro, Busquets i ja.
- No to zapowiada się fascynujące starcie.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba. A
będziesz w ogóle oglądać?
- Nie wiem w jakim stanie i kiedy wrócimy z
wyprawy, ale na pewno go sobie nie odpuszczę.
- Mam nadzieję. – zaśmialiśmy się – Odwiozę
cię do hotelu, bo już po piątej, a ty jesteś umówiona z przyjaciółmi, tak?
- Zgadza się. Obiecałam im wyjście do
klubu.
Szybko
się pożegnaliśmy, a ja popędziłam do hotelu, żeby się przebrać na imprezę.
Postanowiłam wrzucić na siebie różową sukienkę w geometryczne wzory od Milly, a
do tego szpilki od Louboutina.
Poprawiłam makijaż, przejechałam szminką po
ustach i udałam się razem z Larą na recepcję. Zapowiadał się nieźle zakrapiany
wieczór, a nazajutrz dużo zwiedzania. No, a potem obiecany chłopakom już kilka
miesięcy temu mecz FCB na Camp Nou. Już nie mogłam się doczekać aż zobaczę
moich chłopców na murawie, tak na żywo…
- Wow. – powiedział „Gołota”, jak mnie
ujrzał – Wyglądasz…wow.
- Coś mały macie zasób słownictwa na tym marketingu
– zaśmiałam się z niego, a razem ze mną moi przyjaciele i w świetnych
nastrojach ruszyliśmy do jednego z barcelońskich klubów.
Impreza
okazała się być strzałem w dziesiątkę. Klub nie był może jakiś wielki ani super
ekskluzywny, ale przyjazna atmosfera, dobre drinki i muzyka robiły swoje.
Szalałam na parkiecie z moimi przyjaciółmi w rytm najnowszych nut z całego
świata, jak również hiszpańskich rytmów. Cosmopolitan, shoty, tańce, klub,
Barcelona, lato, grono najbliższych mi osób. Jak określić to jednym słowem?
IDEAŁ!!! Nawet kiedy chłopcy mieli już dość, ja i Larysa nie odpuszczałyśmy.
Wariowałyśmy, darłyśmy się w niebogłosy, gdy z głośników sączyły się kolejne
dźwięki „Spotlight” Shakiry, która swoją drogą, była jedną z naszych ulubionych
nut.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
*******
Hejka, robaczki! :D
Miałam pojawić się z rozdziałem trochę później,
ale tak jakoś wyszło...
Mam nadzieję, że się ucieszycie. ;)
Cóż, wiem, że rozdział jest trochę krótki
i sama nie jestem z niego aż tak bardzo zadowolona,
ale czekam na Wasze opinie,
bo to w końcu one są tutaj najważniejsze.
Pokażcie, że jesteście
i że mam dla kogo pisać.
Buźka ;*
Czyam komentuje, dobrze że jesteś z rozdziałem nie mam nic przeciwko aby kolejny był równie ssybko, mówisz że nie jesteś zadowolona z rozdziału nie martw się nqstępny będzie lepszy mi tam odpowiada ;) czekam na next :>
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńOmomomom <3
OdpowiedzUsuńDoczekałam się! ;D rozdział cudny i nie wiem czemu nie jesteś zadowolona ;(
Cóż czekam na kolejny oby byl szybciutko bo ja tutaj z tęsknoty usycham XD
No doczekałaś się, doczekałaś. :D A next pod koniec tygodnia ;*
UsuńJeej ale fajnie by było jakby ona zjawiła się na tym meczu i wtedy on by ją zobaczył i tak sie ucieszył i może gola jej zadedykował ooooo *u*
OdpowiedzUsuńDawaj nextaa <3
Nic nie zdradzę :p
UsuńPrzegapiałam ostatni rozdział, bardzo przepraszam :( Ale już wszystko nadrobiłam. :) Świetny rozdział! Masz być zadowolona!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
PS. Zapraszam na nowy rozdział :* http://i-still-loveyou.blogspot.com/2015/02/cuatro.html
Dziękuję i już lecę do Ciebie ;*
UsuńSuuper świetny fantastyczny *-* <3 / neyforever18
OdpowiedzUsuńDzięki, kochana ;*
Usuń