czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 3

Rano poszliśmy na plażę i oczywiście nie obeszło się bez wygłupów. Lara i Luki poszli popływać, a ja  położyłam się na ręczniku i zaczęłam się opalać – obiecałam sobie, że wrócę do Polski śniada i muszę przyznać, że byłam na dobrej drodze. Jednak moją błogą czynność nagle ktoś odważył się brutalnie przerwać. Poczułam na plecach i udach zimne, mokre ręce. Ktoś mnie unosił, a chwilę  po tym byłam już do pasa zanurzona w turkusowej wodzie. Odwróciłam się i zauważyłam rozchachanego Andrew, który najwyraźniej był bardzo zadowolony ze swojego wyczynu.
- Co to miało być?! Czyś ty zwariował?! – darłam się na niego, a ten nic, dalej się uśmiechał – Andrzej! Mówię coś do ciebie! – i ruszyłam w jego stronę.
- Dobra, dobra, złość piękności szkodzi – uśmiechnął się zawadiacko.
- Skoro tak, to mi już nic nie zaszkodzi. – powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku plaży, na której został mój ręcznik, kiedy zostałam ochlapana wodą – O nie! Ta zniewaga krwi wymaga! – i zaczęłam go gonić.
Chlapaliśmy się wodą naprzemiennie, piszczeliśmy jak małe dzieci. W końcu mój przyjaciel złapał mnie mocno w pasie i przyciągnął do swojego mokrego torsu. Próbowałam się wyrwać, ale on był zdecydowanie silniejszy.
- No już, nie wyrywaj mi się. Zawrzyjmy rozejm. Obiecaj, że mnie już nie ochlapiesz i nie będziesz się mściła, to cię wypuszczę – zbliżył twarz do mojego policzka tak, że czułam jego oddech na mojej skórze.
- Ale to ty zacząłeś! – nalegałam – I zachowałeś się jak szczeniak. Facet, przecież ty masz 21 lat!
- To nie wiedziałaś, że ja głupieję w towarzystwie pięknych dziewczyn? – zapytał, szczerząc się do mnie perfidnie i w końcu puścił.
- Chyba zapomniałeś o tym wspomnieć, kiedy proponowałam ci ten wyjazd – popatrzyłam na niego spod byka i wyszłam z wody.
Położyłam się na wcześniejszym legowisku, a po paru minutach dołączyli do mnie moi przyjaciele. Pomyślałam, że pora wprowadzić plan w życie.
- Słuchajcie, - zaczęłam – a co byście powiedzieli na wyjście do jakiegoś klubu wieczorem?
- Świetny pomysł! – krzyknął uradowany Łukasz, po czym zwrócił się do swojej dziewczyny – Co ty na to, Kochanie?
- Jestem za.
- Ja też – wtórował im Andrew.
- Ok, to jesteśmy umówieni. Tylko wiecie co? Ja chyba poszłabym na zakupy… Nie będę was fatygować. – przekonywałam – Wrócę do hotelu, przebiorę się i spotkamy się o 18 przy recepcji, ok? – zapytałam z nadzieją, że nikt nie będzie chciał mi towarzyszyć.
- Ok – odpowiedzieli chłopcy.
- W sumie to wszyscy się już powinniśmy zbierać chyba, bo jakiś obiadek by się przydało zjeść – zaproponowała Lara.
Chłopcy poszli do siebie, a ja i Larysa do naszego pokoju. Wiedziałam, że ona nie odpuści mi tego tak szybko. Przecież zawsze chodziłyśmy na zakupy razem, a poza tym miałam walizkę pełną ciuchów.
- Dobra, Melisa, powiesz mi co jest grane? Przecież dobrze wiem, że nie idziesz na zakupy. Z kim się spotykasz? – zapytała wyczekująco mi się przypatrując.
- Ale nie mów nic chłopakom, bo Andrzej się wkurzy, zrobi mi pewnie awanturę, nigdzie samej nie puści i popsuje wszystkim wakacje. Wiesz, jaki nadopiekuńczy potrafi być – powiedziałam na jednym wydechu.
- Masz moje słowo.
- No dobra. Poznałam takiego jednego Katalończyka. Jest bardzo miły, świetnie nam się rozmawia. Jednym słowem wspaniały materiał na przyjaciela. No i idę dzisiaj z nim na obiad.
- Tylko na przyjaciela?
- Tak, tylko. Spokojnie, jakby coś się kroiło, to bym ci o tym powiedziała.
- A powiesz mi przynajmniej, co to za facet?
- Pamiętasz tego kolesia z kawiarni na Camp Nou? – powiedziałam nieśmiało.
- Nie… Chyba żartujesz! Kumplujesz się z Cristianem Tello?
- Tak jakoś wyszło – na moją twarz wypłynął rumieniec.
- Dobra, w takim razie leć już, bo się jeszcze spóźnisz. I ubierz się ładnie.
- Daj spokój. To tylko obiad z przyjacielem – i poszłam wybrać zestaw ciuchów.
Mój wybór padł na jeansowe szorty od Rag & Bone, a do tego biały T-shirt z cytatem Charliego Chaplina i biało-czarne slip-ony.

Oko delikatnie podkreśliłam eyelinerem, na usta nałożyłam bladoróżowy błyszczyk, wzięłam małą czarną torebeczkę przez pół, moje ukochane RayBany i już byłam gotowa do wyjścia. Nie starałam się zbytnio. W końcu to zwykły obiad ze zwykłym kumplem. Swoją drogą ciekawe, dokąd Cris chciał mnie zabrać. Powiedział tylko, że to jedna z lepszych knajpek w Barcelonie – oczywiście według samego zainteresowanego.










CZYTASZ=KOMENTUJESZ

 *******

Hejka :D
Podrzucam Wam kolejny rozdział.
Przepraszam, że taki krótki i do niczego. :(
Obiecuję, że kolejny będzie nieco lepszy.
A w piątym rozdziale pojawi się nawiązanie do tytułu ;)
Bardzo Was proszę o szczere opinie i komentarze, 
ponieważ bardzo mnie motywują do dalszego pisania.
No to do następnego <3
Buźka ;*

5 komentarzy:

  1. Do niczego? Do niczego twój jest twoje gadanie kochana. Rozdział jest cudny <3 zwykły obiad ze zwykłym znajomym. Mhm..
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie :D a to jak Andrzej się z nią droczy *u* takie urocze
    Mmmm zwykły kumpel ciekawe jak długo :P
    Hahahah :D
    Czekam na next <3
    Weny kochana :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobaczymy. ;) I bardzo dziękuję, kochana ;**

      Usuń
  3. Do niczego !?!?!DO NICZEGO?!??!!?kochana to jest BOSKIE !!! Dawaj szybko next bo nie mogę się doczekać:***

    OdpowiedzUsuń