Pół
roku później…
Wszystko
już było dopięte na ostatni guzik. Suknia ubrana, szpilki też. Makijaż
zrobiony, fryzura ułożona. Javier nakarmiony i elegancko ubrany. W lokalu menu
dopracowane i przez nas zatwierdzone. Szampan i inne różne alkohole chłodziły
się w lodówce. Sala i ogród przystrojone, pokoje wynajęte. Samochód też już
stał przed naszym domem. Tę ostatnią noc postanowiliśmy spędzić oddzielnie,
więc Cristian przebywał w moim starym mieszkaniu w Barcelonie. Postanowiliśmy z
niego nie rezygnować, tylko je kupić - czasem ratowało nam życie. Niańka do
dziecka załatwiona – Lio. Bilety gotowe. Wszystko na swoim miejscu.
Wczoraj
chłopcy wznieśli po raz kolejny już trofeum Ligii Mistrzów. Znowu niezwyciężeni.
Opijali zatem dwie okazje – zwycięstwo i wieczór kawalerski Tello. Miałam
jedynie nadzieję, że przyjdą na ślub w miarę trzeźwi.
Punkt
14:00 wysiadłam z auta i pod eskortą mojego taty wkroczyłam do katedry św.
Eulalii. Przy ołtarzu czekał już na mnie mój wybranek oraz duchowny.
Nie
potrafiłam ukryć wzruszenia, kiedy na moim serdecznym palcu lewej ręki zalśniła
wykonana na zamówienie obrączka. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Łza
szczęścia. Mój mąż natychmiast ją starł, nie rozmazując przy tym makijażu.
Przysunął mnie do siebie stanowczo i zachłannie wpił się w moje usta dosłownie w
sekundę po pozwoleniu księdza. Ludzie wiwatowali i cieszyli się razem z nami.
Uśmiechnięci wybiegliśmy z katedry, cały czas trzymając się za ręce.
W
tym momencie nie miałam już żadnych wątpliwości. Byłam na odpowiednim miejscu,
w odpowiednim czasie i z odpowiednimi osobami. Miałam przed sobą całe życie.
Właśnie rozpoczynałam nowy rozdział w tej obszernej, pełnej zwrotów akcji
księdze. Jako pani inżynier Melisa Lam. Żona piłkarza Cristiana Tello Herrery.
Matka miesięcznego Javiera Josepa Tello Lama. Nie musiałam już dłużej szukać.
Nie musiałam już przemierzać świata, jak głosiły słowa piosenki. Ja już
znalazłam moje szczęście na ziemi. Na katalońskiej ziemi.
***
I tak oto dobrnęliśmy do końca tej historii.
Zajęło mi to pół roku.
Chciałabym w tym miejscu podziękować wszystkim tym,
którzy czytali to opowiadanie i swoimi komentarzami dodawali mi chęci twórczej.
Bez Was to nie miałoby sensu. ;*
Dziękuję też za tyle wyświetleń. :D
Czytałam pod rozdziałami wiele wspaniałych opinii,
zarówno na temat opowiadania, jak i mojego rzekomego talentu.
Jest mi niezmiernie miło, że byliście tu ze mną
i z całego serca pragnę Was poprosić, byście nie odchodzili,
tylko odwiedzali moje następne blogi.
Aktualnie jestem tutaj:
http://bose-stopy-biale-sny.blogspot.com/
gdzie pojawia się opowiadanie pod tytułem
"Corazón azulgrana, sueños blancos".
Serdecznie na nie zapraszam i proszę o opinie ;)
Również na tym blogu poinformuję Was o rozpoczęciu kolejnego
- tym razem będzie ono o nieco innej tematyce,
ale zagości w nim na dobre Neymar.
Tego chciałyście, prawda? :p
W planach mam też kilka innych opowiadań
i pewnie część z Was już o tym wie.
Są one w trakcie realizacji, że się tak wyrażę.
Mogę zdradzić tyle, że kolejne dwa po tym o Juninho
będą bardziej refleksyjne i możliwe, że bardziej chwytające za serce.
Jeśli będą jakieś pytania, chętnie na nie odpowiem.
Nie bójcie się - nie gryzę. ;D
Wracając do"W poszukiwaniu szczęścia"...
Muszę Wam przybliżyć kilka rzeczy.
Po pierwsze tytuł.
Jest on nawiązaniem do piosenki "1 moment".
Skąd ten pomysł?
To był czysty przypadek.
Zastanawiałam się nad tytułem, a w radio leciała akurat ta piosenka.
Jako, że już wcześniej chciałam umieścić jej tekst w opowiadaniu,
podpasował mi ten pomysł i już. :)
Moja przyjaciółka stwierdziła, że jest w tej historii kilka wątków autobiograficznych.
Muszę stwierdzić, że coś w tym jest.
Natomiast prawda jest taka, że chcąc nie chcąc
zawsze w głównej bohaterce jest coś ze mnie.
Czasem jest to jedna cecha, czasem inna.
No nic...
Jeszcze raz wszystkim dziękuję.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pożegnać się z tym blogiem. :')
To koniec, żaden post już się tutaj nie pojawi.
No chyba, żeby tylko was poinformować o nowym blogu..
Anyway...
Całuję Was i do zobaczenia na innych blogach.
Kocham Was <3
~Lilka
Czytałam epilog z uśmiech na ustach. Właśnie tego chciałam, szczęśliwego zakończenia i zero akcji psujących cokolwiek. Na dobrą sprawę nadal nie pojmuje, że to już jest koniec i nie ma już nic.. Lila jak dobrze, że piszesz o Ronaldo i zaraz zaczniesz o Neymarze. Ha! Czekam niecierpliwie czekam ale nie tylko na nowe opowiadanie ale i na resztę wspaniałych.
OdpowiedzUsuńEch, czyli co pisze tutaj ostatni komentarz? ;'( będę płakać..
Słońce ty wiesz, że ja zawsze życzę Ci weny i pomysłów więc jest tak i tym razem. Niech wena Cię nie opuszcza!
Do zobaczenia na następnych blogach. <3
Siedzę i płaczę. Ze szcześcia, i ze smutku. Cieszę się, że wszystko skończyło się happy end'em, ale też trudno jest mi się rozstać z tym opowiadaniem. Kochałam je, kocham i będę kochać. Czekam na nowe opowiadania. Mam nadzieję, że równie świetne jak to, ale inne, z innymi bohaterami. Wciągnęłam się bardzo w tą historię. Muszę pogratulować pomysłu ;) Dziękuję za tą cudną historię, za wszystkie kłótnie bohaterów, sceny zazdrości, miłość, która przemknęła im dosłownie przed oczami. Pozdrawiam i życzę weny, Kochana ;* <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczach. Mimo, że od niedawna śledzę tego bloga to już przywiązałam się do bohaterów, i trudno się teraz z nimi rozstać. Pokochałam to opowiadanie :) Opowiadanie z Neymarem? Bosko! Już nie mogę się doczekać! :) Do zobaczenia na kolejnym opowiadaniu! ❤
OdpowiedzUsuńCudowny epilog <3 Przepełniony miłością i szczęściem ^.^ Od samego począku, od twojego pierwszego opowiadania wiedziałam, że masz ogromny talent i od zawsze byłam w tym utwierdzona i do teraz tak jest :D Musisz wiedzieć, że bardzo zazdroszczę ci tego talentu pisarskiego i gdybyś tylko dawała lekcje jak pisać tak wspaniałe opowiadania to chętnie bym z nich skorzystała :3 Uwielbiałam to opo :) Dlatego nadal trudno mi uwierzyć, że to mój ostatni komentarz do tego cudownego opowiadania :') Nie mogę się już doczekać twoich następnych opowiadań, ale oczywiście czytam też opowiadanie pt. "Corazón azulgrana, sueños blancos", które też jest fantastyczne ;*** No cóż, pozostaje mi tylko życzyć Ci jak najwięcej weny i pomysłów :D :***/neyforever18
OdpowiedzUsuńKochana! Dziękuję Ci za to opowiadanie, za to, że włożyłaś w nie tyle serducha <3 Coś się kończy ale i coś się zacznie, a nawet coś już trwa ;3 Widzimy się na innych Twoich boskich blogach ;*/Zuza
OdpowiedzUsuńCudne zakończenie cudownego opo :*** czekam na następne dzieła :** ney21
OdpowiedzUsuńJak to szybko zleciało :o nie wierzę że to już koniec :/ Kochana kupiłaś mnie już pierwszym rozdziałem i wiedziałam że to opowiadanie będzie cudowne <3 i będzie musiało skończyć się happy endem :P chociaż w pewnych momentach myślałam że będzie inaczej :/ Czekam na kolejne i kolejne opowiadania <3
OdpowiedzUsuńJak to szybko zleciało...
OdpowiedzUsuńKochana rozdziały wszystkie miały ,,to coś“ w sobie że poprostu hipnotyzowały i powodowały to że w każdym od nowa się zakochiwałam;***
Będę za nim tęsknić no i oczywiście śledzić każdego nowego bloga.
Kochana masz wielki talent, więc zostaje mi tylko powiedzieć:
GRATUJACJE!!!!